Strony

sobota, 13 października 2012

Bliss, cz. 2

Gatunek: romans, angst
Pairing: Kai/Kyungsoo
Długość: 4 rozdziały
Rating: PG-13 - NC-17
Krótki opis: Historia znajomości Kyungsoo i Jongina, od momentu wstąpienia tego starszego do trainee. Pełna wesołych i dramatycznych wydarzeń, które zmieniły ich życie, kończąca się w momencie comebacku EXO. 

Uwagi: W opowiadaniu większość faktów jest zgodnych z prawdą, łącznie z imionami trainee i latami przystąpienia chłopców do SM. Zmienione są jednak takie elementy jak np. mieszkanie w SM od momentu stania się trainee. Oczywiście cała historia także została wymyślona przeze mnie.

P.S. Przepraszam, za tak długą przerwę, wszystko przez rozpoczynający się rok akademicki :(




- Nie będzie mnie dziś na obiedzie – oświadczył Jongin, kiedy razem z Kuyngsoo wychodzili z zajęć.
Ostatnio te słowa padały coraz częściej z ust jego przyjaciela. Prawdę powiedziawszy już od kilku dni Kyungsoo nie gotował, nie miał na to ochoty. Zauważył, że jego potrawy straciły dawny smak, a może po prostu brakowało w nich uczucia. Jadał więc razem z innymi w stołówce.
- Dziś są jej urodziny, więc nie wiem, o której dokładnie wrócę – mówił dalej Jongin, przeciągając się z uśmiechem na twarzy. To Haerim była mu potrzebna do szczęścia i każdy to zauważał. Choć pośrednikiem do tego szczęścia ewidentnie był Kyungsoo, dzięki któremu chłopak choć trochę otworzył swoje serce i wpuścił do niego kogokolwiek. Jongin codziennie chodził roześmiany i powoli z każdym znajdował mniej lub bardziej wspólny język. To sprawiało, że Kyungsoo robiło się ciepło na sercu. Uważnie, przyglądając się temu z boku, Kyungsoo zaobserwował, że jego przyjaciel opuścił kilka zajęć, właśnie przez nią. Powtarzał, że „coś mu się należy”. Kyungsoo czuł zazdrość, zdając sobie sprawę, że dla niego Jongin nigdy nie zrobiłby tego. Jego marzenia i ambicje były ponad tym. Jak ważna więc musiała być Haerim, by pozwalać mu na chwilę zapominać o ciężkiej pracy.
- Czy to przypadkiem nie jest tak, że ciągle porównujesz się z nią? – spytał pewnego dnia Junmyeon.
Kyungsoo oczywiście bezapelacyjnie zaprzeczył. Nie pojmował, że rzeczywiście tak się dzieje. Do tego stopnia, że inni to zauważają. Nie potrafił przetrawić tego, zupełnie jakby to była jakaś ohydna potrawa. Wszystko paliło go w środku i jednocześnie pozostawiało niesmak w ustach.
Najbardziej jednak parzył go dotyk Jongina.
To, co czuł, kiedy ich dłonie przypadkowo stykały się ze sobą, wprawiało go w dreszcze. A może to był efekt więzi, która zanim zdążyła na dobre rozkwitnąć, straciła swą moc… Choć prawdopodobnie Jongin i tak nie zauważał takiej błahostki, pogrążony w swym świecie, w którym coraz częściej główną rolę odgrywała jego Afrodyta. Jak w głupim romansie, przepełnionym słodkością i nadmiernym, przelewającym się szczęściem, które tak naprawdę było zapewne tylko chwilową fascynacją. Chodził z głową w chmurach i był rozkojarzony, myślami odpływając gdzieś daleko, do stóp swej bogini. Czymże był więc taki szczegół dla niego… Jego współlokator bił się z własnymi odczuciami, gardził swoimi myślami i z trudem patrzył Jonginowi w oczy. Kyungsoo postanowił się jednak nie poddawać i nie tracić kontaktu ze swoim przyjacielem. Swoją „drabiną” na szczyt wspólnych marzeń. Powoli przyzwyczajał się do faktu, że oddalili się od siebie trochę za daleko i miał wrażenie, że dzieląca ich  ściana była już tak masywna, że nawet gdybały krzyczał, Jongin nie usłyszałby go.
Miesiąc trwało zrozumienie swojego położenia. A było ono bardzo kiepskie.
Kyungsoo pewnego wieczoru leżał, rozmyślając. Odwrócił się w stronę śpiącego naprzeciwko Jongina. Tak się składało, że obaj mieli łóżka naprzeciwko siebie.
Kim teraz jesteśmy? Zadał sobie pytanie. Co czuję, jak mam się zachować, co mówić, myśleć…?
Jak nazwać szczęście drugiej osoby a jednocześnie smutek tym spowodowany? Czy egoizm można przypisywać jako nieodłączny element głębszych uczuć?
Zazdrościł Jonginowi jednego – tego, że dwóm osobom tak bardzo na nim zależy i chcą dla niego tego, co najlepsze. On nie miał nikogo takiego. Czuł się samotny, odsuwając się w cień.

Jongin w przerwach na rozmyślanie o ukochanej i swoich ambicjach chyba jednak zauważał, że zaniedbał najlepszego przyjaciela. Najwyraźniej zależało mu przy okazji na tym, żeby dwójka najbliższych mu osób znalazła nić porozumienia. Wypad we wrześniu nad jezioro miał być tym paktem pokoju. Haerim była sympatyczną i otwartą dziewczyną i miało się odczucie, że potrafi zrozumieć Jongina jak nikt inny na tej Ziemi. Nawet sam Kyungsoo zastanawiał się, czy ona nie zna Jongina lepiej czy też przez ten cały spędzony czas, chłopak odnajduje bratnią duszę nadal w swoim przyjacielu. Dedukował też nad tym, jak Haerim znosi piekący dotyk Jongina, kiedy trzymają się za ręce. A może dla niej nie był już piekący? Może nauczyła się żyć z tym, może przyjmowanie tego dotyku stało się dla niej czymś tak zwyczajnym jak oddychanie. Nie chciał, by przez myśl mu przeszło, że tylko on odczuwa jego przypadkowy dotyk jak muśnięcie rozpalonym żarem. Pozostawiający bolesny ślad na jakiś czas, a może nawet blizny. Nie chciał tego.
We trójkę wynajęli łódkę, za co zapłacił Jongin i po tym, jak poznali instrukcję obsługi, wypłynęli na gładką taflę wody. Na początku w ciszy, później jednak Kyungsoo rozładował atmosferę.
Zachowywali się jak grupka dobrych znajomych, opowiadając głupie historie z ich klas w trainee, śmiejąc się z siebie nawzajem i zdradzając, jakie postępy udało im się zrobić przez wakacje. Jongin całkowicie zrezygnował z wszelkich wyjazdów wakacyjnych, nawet tych krótkich, gdyż przez cały czas ciężko pracował. Co stało się kolejnym powodem, dla którego Kyungsoo podziwiał go.
Kiedy byli już dość daleko od brzegu, wszczęli przyjacielską kłótnię, w wyniku której Kyungsoo wypadł z łódki i znalazł się w nieco chłodnej wodzie. Haerim i Jongin zaczęli się z niego głośno śmiać, więc ten podpłynął i sprawił, że przyjaciel już mu towarzyszył i ocierał twarz z wody. Teraz i Kyungsoo śmiał się w głos, a Jongin udawał obrażonego, podpłynął i objął mocno Kyungsoo. Przylgnął do niego całym swoim mokrym ciałem, na co entuzjazm starszego chłopca nieco opadł. Wstrzymał powietrze, czując na swojej szyi ciepły oddech i parę cudownych, pracowitych dłoni na swoich plecach. Ich klatki piersiowe stykały się ze sobą, przez co woda natychmiast zdawała się mieć wyższą temperaturę.
- Jak dzieci – westchnęła Haerim, odsuwając się, by nie zostać ochlapaną lub co gorsza - wciągniętą do wody.
Jongin cofnął głowę, nadal się śmiejąc a ich twarze były bliżej siebie, niż kiedykolwiek indziej. Spojrzał w oczy Kyungsoo, potem na jego nos, usta. Kyungsoo zupełnie znieruchomiał, jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Wydał z siebie odgłos, który miał pierwotnie być czymś na kształt śmiechu. Sam nie wiedział, co ostatecznie z tego wyszło.
Choć oczywistym było, że to zwyczajne przyjacielskie zachowanie, doznał wyobrażenia: co by było, gdyby go teraz pocałował… Jak smakowałyby jego usta? Czy byłyby tak samo parzące jak jego dotyk?
Nic nieznaczący, a może tak wiele znaczący uścisk wprawił w Kyungsoo w przemyślenia tej nocy. Próbował sobie to jakoś logicznie i zawile wytłumaczyć, bo najprostsze wytłumaczenie tutaj zawodziło. Było tak niemożliwe i niewykonalne, że nie chciał nawet przez chwilę wracać do tego myślami.

Po tamtej wycieczce wszystko wróciło do normy. Do tej bardziej zaktualizowanej normy, czyli ściana na nowo nabyła funkcję dźwiękoszczelną, Jongin nadal go nie słyszał. Kyungsoo był zbyt inteligentnym człowiekiem, by go to rozczarowało. Spodziewał się tego i nie zdziwił się, kiedy dopiero w grudniu miał okazję spędzić trochę czasu z przyjacielem.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Kyungsoo, Jongin, Chanyeol, Moonkyu i Jino wybrali się na zakupy. Prezenty dla najbliższych oraz tych dalszych. Zabawne świąteczne ozdoby, dekoracje, składniki na świąteczne dania. Wszystko to otaczała aura szczęścia, każdy zapomniał o problemach i trudnościach. Święta są magiczne. To jak oderwanie od rzeczywistości.
- Kyungsoo! Upieczesz nam świąteczne ciasteczka? – spytał podekscytowany Chanyeol, poprawiając na nosie okulary.
Ten natomiast zaśmiał się i zastanowił przez chwilę.
- Skoro nalegacie – westchnął z powagą, po czym uśmiechnął się promiennie, widząc wesołą reakcję pozostałych. Kątem oka zauważył, że Jongin patrzy na niego z zamyślonym wzrokiem. Tak też było podczas całych zakupów. Dopiero, gdy wracali otrząsnął się, podszedł do Kyungsoo i objął go ramieniem.
- Jestem kretynem, nie przyjacielem – przyznał, nawet nie czekając na odpowiedź Kyungsoo, która zapewne i tak by nie padła. W końcu to było stwierdzenie, nie pytanie. – Dlatego chcę zrobić coś, by to naprawić.


Jongin obiecał spędzić wieczór z Kyungsoo, kiedy wrócą z chłopakami z nart. Ten więc od rana chodził uśmiechnięty, jednak godząc się na to, że za kilka dni znów będzie tylko dodatkiem. Pluszowym misiem, którego się przytula, kiedy ci się skrajnie nudzi albo – bardziej optymistyczna wersja – kiedy jest ci źle. Całe popołudnie spędził w kuchni, dając z siebie wszystko, by smakowało temu łasuchowi. Co chwila łapał się na tym, że zamiast skupiać się na czynnościach przy przygotowywaniu posiłków, ten cieszył się na możliwość spędzenia z nim ostatniego wspólnego wieczoru przed sylwestrem. Następnego dnia wszyscy mieli wrócić do domów na święta. Będzie więc za nim tęsknił. Ale to przecież tylko tydzień. W dzień Sylwestra zobaczą się ponownie.
Wieczorem, Kyungsoo już czekał przy nakrytym stole, kiedy Jongin wszedł do ich dormu.
- Jak pięknie pachnie, mmmm… Widać, kto tu rządził – westchnął z szerokim uśmiechem na ustach. Kyungsoo był szczęśliwy, nie widział Jongina od dwóch dni, ale zdążył zatęsknić. Jak dziecko za swoją ulubioną maskotką. Jongin nie był jednak maskotką, którą porzuciłby od tak. Był tą, którą najchętniej trzymałby przy swym boku, gdy tylko by mógł, dzięki której dzieci nie boją się potworów i mogą spokojnie spać w nocy. Lecz powoli wyrastał z tego, będąc odpychanym przez tę maskotkę, która kazała mu dorosnąć w dość przykry sposób, skutecznie separując ich od siebie.
Rzucił okiem na jego twarz, ramiona, nogi, sprawdzając, czy nic się nie zmieniło. Coś jednak nie dawało mu spokoju… Był nieco niespokojny i nieswój.
- Wszystko w porządku Jonginnie?
Ten zrobił zdziwioną minę.
- Jak najbardziej. Czemu pytasz?
Kyungsoo niepewnie ścisnął dłońmi oparcie krzesła.
- Chciałem po prostu wiedzieć, czy wróciłeś cały i zdrów.
Jongin podszedł do niego i objął go po przyjacielsku. Kyungsoo nie lubił tego. Jego serce zabiło szybciej, lecz starał się wyglądać zwyczajnie. Już nauczył się tego, dość długo praktykował.
- Dziękuję, że się o mnie martwisz.
- Ty byś zrobił to samo – prychnął Kyungsoo, klepiąc go po plecach.
Jongin się zaśmiał.
- No co? Może nie?!
- Dobra, już się nie oburzaj tutaj, przecież wiesz  – przytulił go. – A teraz zjedzmy coś, umieram z głodu.
Kyungsoo stał tak jeszcze przez chwilę, nim zajął swoje miejsce. Widział, jak przyjaciel pożera wzrokiem wszystkie potrawy i słyszał, jak wydaje z siebie „Wooow”, co jeszcze bardziej podniosło go na duchu. Lubił, kiedy Jongin doceniał jego pracę. Czuł wtedy, że do czegoś się przydał.
- A teraz opowiadaj, co działo się na wyjeździe – odrzekł w końcu, nakładając sobie na talerz pajeon.
- Generalnie nie było źle. W dodatku nie uwierzysz, jaka spotkała nas niespodzianka…
- Co takiego? – spytał uśmiechnięty Kyungsoo. Widział, jak z Jongina promieniuje radość. Chciał usłyszeć jakieś nowe historie z jego życia, w których on nie brał udziału.
- Przyjechały do nas Haerim i Yehjin.
Dłoń Kyungsoo zawisła w powietrzu. Mimo to jednak nadal uśmiechał się.
Talent aktorski powinien być wpisany w życiorys.
- …i generalnie było z nimi mnóstwo zabawy.
Kyungsoo zaśmiał się na w pół wymuszonym śmiechem.
- No to się cieszę.
- Musisz też wiedzieć o czymś, hyung – Jongin spoważniał i czekał, aż Kyungsoo podniesie na niego wzrok.  
Odgłos pałeczek wypadających z dłoni rozbiegł się cichym echem po ścianach pomieszczenia.
Cienka nić więzi pękła na dobre.

Może to przez to, że jedzenie mu zaszkodziło, a może przez opowiadanie Jongina o swojej nocy z Haerim, Kyungsoo wymiotował tego wieczoru. To była ostatnia noc przed przerwą świąteczną i czuł się fatalnie, że zrobił to w łazience, która znajdowała się w ich dormie. Jednak miał ochotę spędzić w niej całą noc. Nie chciał wychodzić i patrzeć na śpiącego niewinnie Jongina… Mając świadomość, co zaszło między nim a Haerim na wyjeździe.
Kiedy już przemył twarz i podniósł się, zobaczył w łazienkowym lustrze swoje żałosne odbicie i łzy spływające po policzkach. Łzy, których nie mógł powstrzymać, choć naprawdę się starał. W końcu z niemym jękiem, odpuścił sobie, odczuwał ból w każdej części ciała, które ostatecznie odmówiło mu posłuszeństwa. Osunął się na podłogę, zacisnął wargi i ocierał łzy, które coraz silniej spływały po jego policzkach. Dopiero teraz dotarło do niego, że gdzieś tam w głębi żywił malutką iskierkę nadziei. Tak małą, że nie zdołała utrzymać się przy życiu. I umarła, paradoksalnie zgaszona przez żar Jongina, który tym razem nie spełnił należycie swej roli. A wraz z tą iskierką umarło coś ważnego.
Fala bólu, która nastąpiła nieoczekiwanie, przerosła go. Dlaczego nie mógł tego zwyczajnie przyjąć do wiadomości, jak przyjaciel? Był jego przyjacielem. I nigdy nie zostałby kimś więcej.
Przecież to normalna kolej rzeczy: chłopak chodzi z dziewczyną. Potem idą do łóżka. Nic w tym dziwnego. Nie wiedział, czy bardziej boli go fakt, że skoro zrobił to z nią, to musi ją naprawdę kochać, czy ten, że mógł jej nie kochać, a mimo wszystko to zrobili. Obydwa wyjścia zdawały się być beznadziejne. Przyda mu się teraz odpoczynek w domu. Z rodziną. Bez swojego współlokatora. Wrócił wspomnieniami do pewnych chwil. Tych najszczęśliwszych. Tak chciał zapamiętać Jongina, zanim stanie się on w jego wyobrażeniach znów tylko dobrym kumplem. A teraz wszystko temu sprzyjało. Lepiej żyć z wyrwanym sercem, niż nosić w sobie złamane.

Kyungsoo nie wrócił do internatu na Sylwestra. Pożegnał 2010 rok razem ze znajomymi ze szkoły. W budynku SM zjawił się dopiero piątego stycznia. Zostawił szybko swoje rzeczy w pokoju i poszedł na zajęcia. Kumple dopytywali się, dlaczego nie dał znaku życia, ten odparł z uśmiechem, że odpoczywał i oderwał się od całego świata. Zachowywał się tak, jakby nigdy nic się nie stało. Był z siebie dumny.
Cóż, szybko przekonał się o tym, że warto było snuć długie rozmyślania, po których doszedł do konkluzji, że świat toczy się dalej i warto skupić się na dążeniu do tych realnych celów. Przybrały one teraz nieco inną wartość, barwę, może trochę wyblakły… Musi więc podsycić kolory, nadać intensywności, co będzie wymagało od niego mnóstwa uwagi. Z czego się cieszył.
Kiedy Jongin podszedł do niego, spytać jak minęły mu święta, bolało. Jednak już znacznie mniej. Stwierdził, że będzie w stanie się pozbierać. Szybciej, niż się tego spodziewał. Cieszył się, że sprawy potoczyły się w tym kierunku. Może potrzebował takiego ciosu od życia, żeby wziąć się w garść i skupić na tym, co najważniejsze?
 Jongin przecież nie był najważniejszy.
Nigdy nie był.
Był tylko chłopakiem, w którym Kyungsoo przez pewien czas widział kogoś, kogo chciał uszczęśliwiać każdego dnia, kogoś, kto potrzebował pomocy i bliskości, a on mu tę bliskość dał. Spełnił swoją misję, którą po nim przejął ktoś inny. To wszystko.
Jongin nigdy nie był najważniejszy.


Relacje między dwójką przyjaciół były chłodne. I wcale nie dlatego, że była zima. Wyprawiono im wspólne urodziny, lecz nie było tak, jak wyglądałoby to kiedyś. Kiedy wymyślali życzenie, zdmuchując świeczki, Kyungsoo miał pustkę w głowie. Nie miał marzeń jak z bajki. Debiut. To były bardziej plany na przyszłość niż marzenia. Zacznie o tym marzyć, kiedy pojawi się na to jakaś szansa, przez ten czas będzie marzeniom o przyszłości nadawał kolorów. Na razie to odległa przestrzeń, która nie ma prawa stać się prawdziwym marzeniem, które wypowiada się podczas urodzin.
Kyungsoo przez cały czas zachowywał się w stosunku do Jongina tak, jak do wszystkich innych trainee. Przestał chodzić za nim, dopingować go, dawać mu ciągłe wsparcie, uznał nawet, że mogą sobie już odpuścić lekcje tańca, bo on sam da sobie radę. Widział, że jego przyjaciel doskonale sobie radzi i być może już wcale nie potrzebuje go tak, jak kiedyś. Może on sam też trochę dorósł…  Kiedyś i tak każdy pójdzie własną drogą.
Jongin zauważył, że coś się zmieniło.
- Coś wydarzyło się podczas przerwy świątecznej? Ciągle chodzisz jakiś roztargniony od tamtej pory – odrzekł pewnego wieczoru, leżąc na łóżku i obojętnie podrzucając piłeczkę to tenisa.
- Ja? Nic się nie stało, muszę po prostu dojść do siebie po wolnym. Wiesz jak to jest, człowiek staje się leniem, a później musi wrócić do ciężkiej pra– urwał, gdyż Moonkyu wszedł mu w słowo.
- Jasne, jasne Kyungsoo – rzucił porozumiewawcze spojrzenie. – Pewnie znalazłeś sobie kogoś, przecież to widać.
Kyungsoo uśmiechnął się tylko, ale nie odpowiedział nic.
Jongin skupił na nim swoje spojrzenie, jakby chciał odczytać prawdę z jego gestów i mimiki. Nie udało mu się. Przeszkadzało mu to. Wszystko było nie tak jak być powinno. Dźwiękoszczelna ściana, dzieląca Kyungsoo i jego zamieniła się w mur, który stawał się coraz wyższy. Coraz ciężej było przedrzeć się przez niego, dodatkowo obrastał w ciernie, co dawało się we znaki za każdym razem, kiedy Jongin próbował się po nim wspiąć. Zdał sobie sprawę, że nie wie nawet jak  przyjaciel radzi sobie teraz na lekcjach śpiewu i tańca. Nie wiedział nic.
Moonkyu poszedł do łazienki, a Jongin wstał, powolnym krokiem zbliżył się do Kyungsoo i kucnął przed nim. Delikatnie położył dłoń na jego ramieniu i spojrzał mu w oczy, uśmiechając się smutno.
- To nie był zwykły przypadek. Nie trafiłeś do tego pokoju przez przypadek. Nie niszczmy tego.

W tym czasie w życiu Kyungsoo pojawił się ktoś nowy. Han Kyuwon. Starszy od niego kilka lat, tajemniczy, uzdolniony wokalnie i po przejściach. Twierdził, że SM dało mu szansę na nowe życie, postanowił rzucić narkotyki i zacząć żyć marzeniami o debiucie, ciężko na to pracując. Miał ciemne, dłuższe włosy, które lubił zaczesywać do tyłu i smutne spojrzenie. Pisał piękne teksty piosenek i razem z Kyungsoo zawsze po zajęciach znajdowali czas, by potworzyć coś razem. Wysokie tony Kyungsoo idealnie zgrywały się z tymi niższymi Kyuwona. Porozumiewali się bez problemu i odnajdowali swoje wspólne pasje. Kyuwon był też strasznym żarłokiem, a Kyungsoo bardzo chętnie mu gotował.
- Wiesz, jak ciężko porzucić uzależnienie? Byłeś kiedyś uzależniony od czegoś? – Kyuwon zapytał pewnego razu przyjaciela, kiedy wychodzili ze sklepu obładowani zakupami na kolację. Patrzył na dwójkę młodych licealistów, którzy palili coś pod bramą, znajdującą się nieopodal. Robili to pośpiesznie, a ręce im się trzęsły. Byli na głodzie.
Kyungsoo natomiast skierował swój wzrok w zupełnie innym kierunku – zakochanej pary, wychodzącej z klubu, zapatrzonej w siebie, wymieniającej pełne przeróżnych skrajnych uczuć spojrzenia.
Jak odmienne mogą być dla ludzi znaczenia pewnych słów.
- Ja rzucałem bardzo długo. Nie chciałem, by przyszłość, jaką chcieli mi sprawić moi świętej pamięci rodzice zamieniła się w życie z dnia na dzień, by tylko przeżyć, śniąc nieustannie w stanie nietrzeźwości.
Kyungsoo zawsze bardzo poruszały historie opowiadane przez Kyuwona. Były niczym niesamowite opowiadania spisane na kartach książki, bardzo bolesne i pokazujące jak przykre potrafi być życie, ale niejako też jako poradnik. Poradnik jak nie przegrać życia. Jakich błędów nie popełniać, a te popełnione próbować naprawić. Bolesne wspomnienia zakopywać głęboko w sercu i nauczyć się żyć z nadzieją na to, że te dobre dni w końcu nastaną. Jednocześnie dążyć do tego, aby nadeszły.
Pomyślał też, że to trochę żałosne, ale znalazł kolejną rzecz łączącą ich.
Kyuwon przez lata był uzależniony od narkotyków, lecz dla swojego dobra je rzucił.
On sam był uzależniony od bliskości Jongina, ale pozwolił wypuścić ją z rąk, by czuć się lepiej, by zrzucić z siebie ten ciężar.
Kiedy zastanawiał się, czy Kyuwon często odczuwa jeszcze to pragnienie, sam nagle odczuł głód.
Po powrocie do dormu, nie zapalał światła. Podszedł do śpiącego Jongina tak, by nie budzić ani jego ani śpiących chłopców, uklęknął przed nim, patrzył na rysy jego ust, nos i oczy w ciemności, westchnął z pogardą, miotając w siebie samego masę nienawiści. Uwielbiał je podziwiać. Nie odważyłby się marzyć o ich posiadaniu.


Wytwórnie są strasznym tworem. Z jednej strony dają ci szansę rozwijać się i spełniać swoje marzenia, z drugiej sprawiają, że musisz rezygnować z wielu rzeczy. Jongin przekonał się o tym dość szybko. Oboje z Haerim wiedzieli, że w przyszłości podpiszą kontrakt, byli na to przygotowani, więc żeby mniej bolało, postanowili zerwać wcześniej. Można powiedzieć, że tak właściwie nie chodziło o ich wzajemne dobro, a raczej o show biznes, którego smak zdążyli poczuć, gdyż oboje byli dobrzy i S.M. nie mogłoby z nich zrezygnować.
Kyungsoo był niepewny, co do odczuć przyjaciela w związku z rozstaniem. Nadal nic nie zmieniło się między nimi i traktował Jongina tak, jak resztę. Chciał natomiast po prostu wiedzieć, czy on cierpi, czy potrzebuje pomocy. W takich chwilach każdemu człowiekowi może być ona potrzebna. Kyungsoo był gotów wesprzeć go. Jak przyjaciel. Cieszył się, że to wszystko powoli przemijało, że ból, którego kiedyś nie mógł znieść minął, że był na tyle silny, by sobie z tym poradzić.
Jongin nie był silny. I Kyungsoo doskonale o tym wiedział.
Pewnego dnia po zajęciach Kyungsoo podszedł do Jongina upewnić się, jak sprawa wygląda.
- Hej, nie jestem małym dzieckiem, potrafię sobie poradzić z takimi problemami jak rozstanie z dziewczyną.
Kyungsoo zmarszczył brwi. Chciał dobrze, ale ton, jakim przyjaciel wypowiedział te słowa oznaczał, że chce zostać sam.
- Jak będziesz chciał pogadać… To wiesz, gdzie mnie szukać – uśmiechnął się mimowolnie do niego.
Jongin opadł na podłogę przy lustrze.
- Jak mogę to naprawić? – spytał cichym, łamiącym się głosem.
Kyungsoo zatrzymał się w połowie drogi i obejrzał się. Naprawić?
- Chodzi ci o Haerim?
Jongin parsknął śmiechem.
- Pabo… Mówię o relacjach między nami.
Zapadła głucha cisza. Kyungsoo nie chciał o tym rozmawiać, wiedział, że długo nie wytrzyma swojej obojętności. Rozejrzał się po sali, udając, że się zastanawia się nad zadanym pytaniem, po czym westchnął, jednocześnie czując jakby zaczynało się coś nowego, całkiem zwyczajnego. Coś, na co czekał.
- Bez ciebie nie potrafię się skupić… - Jongin przygryzł wargę i błądził gdzieś spojrzeniem, by uniknąć zetknięcia z dwojgiem wielkich pięknych oczu – Bez ciebie nie jest tak samo. Możemy ćwiczyć razem po godzinach?
Szeroki, promienny uśmiech, za którym tak tęsknił Jongin, pojawił się na ustach jego współlokatora.
To chyba miało oznaczać zgodę.

- Jak blisko jesteś z Kyuwonem? – spytał Jongin, w międzyczasie pochłaniając cały kimbap, przygotowany przez Kyungsoo pewnego marcowego popołudnia.
- A co, boisz się, że ktoś zajmie twoje miejsce? - Kyungsoo podniósł wysoko głowę, czekając na odpowiedź. Po chwili dopiero zorientował się, jak dziwnie mogło to zabrzmieć, lecz za późno było, by to odwrócić.
Jongin skończył jeść, przełknął to, co miał w ustach i pewnym tonem odrzekł:
- Są dwie rzeczy, których w życiu jestem pewien.
Kyungsoo nic nie odpowiedział, tylko z zaciekawieniem na twarzy usiadł naprzeciwko przyjaciela i czekał na to, co powie dalej.
- Pierwsza to taniec. A druga to właśnie fakt, że nikt nie zajmie mojego miejsca. Myślisz, że bałbym się o to? – prychnął.
- Jesteś bardzo pewny siebie – mruknął Kyungsoo z naburmuszoną miną. – Nie wiesz, co los pokaże.
- Wtedy… - zamyślił się, krzyżując ręce na piersiach - Spróbuję wyjść mu naprzeciw.
To stwierdzenie wprawiło Kyungsoo w kolejne przemyślenia. Dawno tego nie robił, nie miał powodów do snucia ich, nie miał nawet na nie czasu, będąc pochłoniętym ćwiczeniami, nauką i przebywaniem z Kyuwonem.
Czyli już wszystko wracało do punktu wyjścia? Odzyskał to, na czym mu zależało. Przyjaźń. Choć może nigdy jej nie stracił? Nie obchodziła go w tym momencie zła przeszłość, jakkolwiek naiwnie to zabrzmiało. Blizny pozostały, przypominając o tym, czego się dzięki nim nauczył. Odczuwał spokój, czekając na zupełny powrót przyjaciela. Nic innego się nie liczyło. Był szczęśliwy.


Kyuwon opowiadał Kyungsoo o swoich próbach samobójczych. Było ich aż trzy. Trzy razy poczuł, że droga, którą podąża zmierza donikąd. Te opowieści sprawiały, że Kyungsoo coraz częściej zastanawiał się nad sensem życia i rozważał, czy jego wybór o zostaniu gwiazdą jest dobry. Chciałby móc porozmawiać o tym z Jonginem, wiedział jednak, że każda wątpliwość spotkałaby się z jego dezaprobatą. Jongin, który zrobił tak wiele. Który poświęcił się, który dąży usilnie do spełnienia swoich marzeń. On tego nie zrozumie. Nie zrozumie nawet cienia wątpliwości. Kyungsoo czuł się psychicznie związany z Jonginem, a jednak nie mógł powiedzieć mu wszystkiego. Dlatego bardziej szczere rozmowy prowadził z Kyuwonem. Pewnego razu, kiedy ten przyszedł odwiedzić Kyungsoo w jego dormie, obserwował interakcje chłopców i uważnie im się przyglądał. Czuł się nieswojo, bo nigdy tak naprawdę nie dał im możliwości porozmawiania ze sobą. Postanowił więc to zmienić.
- Macie ochotę na mały wypad za miasto? Może zbierzemy się jakąś mniejszą grupką i zrobimy sobie dzień relaksu? Co wy na to?
Kyuwon i Jongin spojrzeli na siebie i mimowolnie posłali sobie słaby uśmiech. Kyungsoo cieszył się, że będzie szansa, by chłopcy doszli do porozumienia. Sam nie zorientował się, kiedy Kyuwon stał się tak  ważną częścią jego życia. W nim zostawił część swojej duszy. Wiedział, że on się nią doskonale zaopiekuje. Nie ma cenniejszego człowieka niż ten, który był w stanie uleczyć siebie samego. Choć Kyungsoo nie znał uczucia desperacji i chęci skończenia ze sobą, miał wrażenie, że los chciał, by się spotkali.


Wyjazd zorganizowali dość szybko. Pojechali razem z Jino, Junmyeonem, Moonkyu, Chanyeolem, Yixngiem i Sehunem. Sami faceci, czuli się najlepiej w swoim towarzystwie. Wynajęli domek w górach, z którego mieli piękne widoki. Taki właśnie chciał Kyungsoo. Zadbał o każdy szczegół. Chłopcy oczywiście nie zapomnieli też o trunkach. Pierwszego dnia byli zbyt zmęczeni podróżą, by pić, wyszli więc na przechadzkę. Następnego natomiast nie mogli sobie odmówić.
Dobijała już północ, a wszyscy byli już porządnie wstawieni. Oprócz Kyungsoo, który tak naprawdę praktycznie nie tknął alkoholu, gdyż wiedział, że będzie go rano bolała głowa. Obserwował chłopców i ich głupie zachowania, śmiał się z każdego z nich, aż w końcu wszyscy uznali, że pójdą spać. Dawno się tak dobrze nie bawił i cieszył się, że jeszcze będą tam dwa dni. W domku były trzy pokoje. On dzielił pokój z Junmyeonem, Moonkyu i Yixingiem, bo losowanie tak wyłoniło. Kiedy więc ubrał się już w piżamę i umył zęby, spojrzał ostatni raz przez okno i uśmiechnął się. Odczuł tę wolność i rodzinną atmosferę. Ułożył się na łóżku i już prawie zasypiał, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Rozejrzał się po pokoju, patrząc, czy nie zbudziło to kogoś z chłopców, jednak oni wszyscy smacznie spali. Podszedł cicho do drzwi i otworzył je.
Zupełnie nie zdziwił się, kiedy stał za nimi Jongin.
- Wyjdź na chwilę. Nie mów, że już idziesz spać… - zarechotał, patrząc na jego piżamę.
- Jesteś pijany, połóż się spać, rano będziesz umierał – Kyungsoo, próbował popchnąć go, w stronę drzwi sąsiedniego pokoju. Ten jednak odwrócił go i przycisnął do siebie.
- Chcę spędzić z tobą tę noc – szepnął mu do ucha. Kyungsoo stanął jak wryty i nie był w stanie się poruszyć. Jongin odsunął go od siebie i zaśmiał mu się gorzko w twarz. – To właśnie powiedziałem wtedy Haerim. Mało romantyczne, co?
Minęło dziesięć sekund, może pół godziny, może dwie, kiedy Jongin leżał na podłodze, dotykając dłonią rozciętego łuku brwiowego na swojej twarzy. Nie patrzył na Kyungsoo, który stał nieruchomo i nawet nie był świadom tego, że to on odepchnął Jongina z taką siłą, że ten trafił głową o kant ściany.
Chciał mu wykrzyczeć w twarz, jak wielkim dupkiem jest, jak bardzo go w tym momencie nienawidzi. Nie mógł jednak wydobyć z siebie słów. Osunął się na podłogę obok Jongina i zamknął oczy, próbując uspokoić swoje emocje.
Przecież nic się nie stało.
Myślał o wszystkim, co go uspakajało. O rozmowach z Kyuwonem, o harmonii, jaką poznał, śpiewając razem ze swoimi sunbae, o pięknych widokach, które ujrzy jutro rano, o tym, że niedługo miała nadejść wiosna…
Kiedy już prawie odpłynął, ciche pociąganie nosem sprowadziło go na ziemię. Otworzył oczy i znów widział ten cholerny korytarz, tego cholernego domku, w którym przed chwilą poczuł coś gorszego, niż uderzenie w twarz. Zebrał się w sobie i przymrużonymi oczami spojrzał w swoją prawą stronę, gdzie siedział Jongin. Zobaczył, jak łzy spływały po jego policzkach. Poczuł, jak w nim samym nagromadza się mieszanina uczuć, złości, nienawiści, współczucia i troski. Sam nie wiedział, co ma zrobić, czy wyciągnąć dłoń w jego kierunku czy może po prostu wstać i wyjść.
- Ja jej nawet nie kochałem – jęknął Jongin przez łzy. – Potrzebowałem bliskości… A ona mi ją dawała. Skrzywdziliśmy się wzajemnie. Ale ja nie powinienem… Czuję się jak śmieć… - mówił urywanymi zdaniami.
Kyungsoo nie mógł na to dłużej patrzeć. Podniósł się i ruszył w kierunku drzwi, był zdeterminowany, chciał go tak zostawić. Żałosnego Jongina, z potokiem łez, spływającym po jego policzkach. Zasługuje na to. Trzeba go tak zostawić.
Trzeba.
Go.
Zostawić.
Odwrócił się w ostatniej chwili i szybko podszedł do niego, podnosząc go. Jongin złapał go za dłonie i przyłożył je do swoich policzków. Kyungsoo wierzchem dłoni poczuł ciepłe łzy, które stopiły najmniejsze okruszki lodu w jego sercu.
- Ciebie już nigdy więcej nie zranię – wymamrotał Jongin, próbując się uśmiechnąć. Zamiast tego wyszedł mu na twarzy jakiś dziwny grymas. – Już wtedy… Ci antyfani… Obiecałem sobie… Że nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.
Kyungsoo utkwił w nim swoje spojrzenie i głos uwiązł mu w gardle.
- Dlatego nie mogę uwierzyć, że sam to zrobiłem – powiedział już bardziej skupiony, a łzy zdawały się ustawać. – Nawet, jeśli ty mi wybaczysz… Ja nie zdobędę się na to.
Kyungsoo odprowadził Jongina do jego pokoju i gładził go po głowie, kiedy młodszy chłopak odchodził w objęcia Morfeusza z cieniem uśmiechu na ustach.
Zaczekał, aż jego Cały Świat zaśnie i cicho wrócił do swojego pokoju, zasypiając z dłońmi przyłożonymi wierzchem do twarzy.

Ciąg dalszy nastąpi.



6 komentarzy:

  1. czemu czemu czemu piszesz tak rzaadkoooooooo?!! liczyłam tym razem na jakieś bardziej yaoicowe sceny, ale no... biedny Kyungsoo, niedobry Kai robi mu smutno.. ale mam wrażenie, że docenił go tylko z zazdrośny, że obok D.O zaczął się kręcić Kyuwon. w każdym razie- nie mogę się doczekać nowego odcinka, błagam, nie każ mi czekać kilku miesięcy ; ;
    mój blog : http://twomoonswithexo.blogspot.com/
    życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusie i maryjo cholerjo jedna dżunmenie i ladżu w niebie.... Poryczałam się w momencie, kiedy poryczał się Kajek bez jajek. Nie wyczymię... Czekam na kolejny part!

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaaaaaaaaaaaa! Ten rozdział podobał mi się bardziej, wprowadzenie Kyuwona to dobry zabieg powodujący zazdrość hihihi~ Kocham fakt, że Jonging się zrehabilitował, a w momencie gdy płakał, nawet i mnie się zrobiło smutno. Choć przyznam, że fascynuje mnie Kyungsoo i jego tok myślenia. Czekam na więcej, już nie będę tak mulić ;_;
    PS. Pod pierwszym rozdziałem też masz komcia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekałam, czekałam i się doczekałam. Mam nadzieję, że te kilka dni miną szybko bo takie umilenie czasu przed nauką jest jakże wskazane. Czytałam i musiałam robić sobie co chwilę przerwy bo nie potrafiłam się skupić bi płakałam. Nie wiem czemu ale każda smutna chwila, jak i ta szczęśliwa sprawiały, że nie mogłam przestać chlipać. Wiedziałam, że Jongin nie kochał Haerim ale Kyungsoo ma zbyt dobre serce i nigdy go nie opuści. Tak myślę. Czekam na ciąg dalszy, gdyż jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bożee to takie piękne, że Kyungsoo ma taki charakterek, że nie jest nierozgarniętym smutnym dzieciakiem jak w większości ficków, tylko wydaje się dość władczy względem Jongina, zawsze lubię czytać o takich obliczach D.O <3
    w sumie może jestem okrutna, ale jak przeczytałam słowa, że Jongin nie kochał Haerim, to mimo, że właściwie wiadome to było od dawna, uśmiechałam się przez dłuższą chwilę. Taka oczywistość, a jak cieszy <3
    i tak btw, JAK JESZCZE RAZ BĘDZIESZ MI JĘCZEĆ, ŻE NIE UMIESZ PISAĆ ŁADNYCH FICKÓW, TO NAPRAWDĘ DŻONGIN SIĘ BĘDZIE MUSIAŁ POMODLIĆ ZA CIEBIE I TWOJE BLUŹNIERSTWO. amen

    OdpowiedzUsuń
  6. O Shiwonie! Jejciu, matulu kochana, ło matko! Uwielbiam twój styl pisarski! Jest prawdziwie genialny! A teraz lecę czytać dalej, bo niedługo do szkoły muszę XD

    OdpowiedzUsuń