Strony

sobota, 3 listopada 2012

Bliss, cz. 3

Gatunek: romans, angst
Pairing: Kai/Kyungsoo
Długość: 4 rozdziały
Rating: PG-13 - NC-17
Krótki opis: Historia znajomości Kyungsoo i Jongina, od momentu wstąpienia tego starszego do trainee. Pełna wesołych i dramatycznych wydarzeń, które zmieniły ich życie, kończąca się w momencie comebacku EXO. 


Następnego dnia i w kolejnych chłopcy zachowywali się, jakby nic się nie stało. Kyungsoo nie był do końca pewien, czy Jongin pamięta, co zaszło tamtej nocy i czy wie, skąd wzięła się ta rana na łuku brwiowym, którą sam mu ją  potem opatrzył, zanim jeszcze zdążyli zjeść śniadanie. Jongin nie zadawał pytań, Kyungsoo milczał na ten temat. Nie chciał drążyć czegoś, co było być może dla Jongina zawstydzające. Każdy ma swoje dziwne zachowania po alkoholu, kiedy nie jest się sobą. Mimo, iż ciężko było mu znów zaufać, Kyungsoo wierzył we wszystko, co Jongin wtedy powiedział. Te słowa gdzieś głęboko utkwiły w jego głowie i nawet, jeśli nie wszystkie były prawdziwe, chciał w nie wierzyć, czuł wtedy, jakby mieli  między sobą sekret, który nie mają prawa ujrzenia światła dziennego.



Po powrocie do internatu, wszyscy zaczęli ciężką pracę, gdyż niebawem miało okazać się, kto podpisze pierwsze umowy wstępne, deklarujące, że gdy nadejdzie czas debiutu nowej grupy, oni będą do tego świetnie przygotowani. Nauczyciele śpiewu i tańca starali się wydobywać z nich to, co najlepsze, odnajdować każdą zaletę, uwydatniać ją, a wady korygując. Każdy chciał przekazać swoim uczniom dar samokrytyki i kreatywności, by mogli w przyszłości radzić sobie z każdym problemem czy trudnością, wynikającą czasem z braku talentu w danej dziedzinie. Tłumaczyli, że ciężka praca jest tym, dzięki czemu osiąga się swój cel, a talent jest tylko dodatkiem, dzięki czemu wysiłek staje się przyjemniejszy. Uczniowie chłonęli każde słowo jak gąbka, wzrastając ponad samych siebie, zatracając się w ciągłym poprawianiem swoich błędów i obmyślaniu nowych pomysłów na radzenie sobie ze wszystkim w taki sposób, by znajdować czas na dodatkowe zajęcia, które pomagały im się dodatkowo rozwijać. Ciężko było pogodzić szkołę z lekcjami w agencji, niektórzy praktycznie nie sypiali. Jedną z takich osób był Kim Jongin, który poświęcał każdą wolną chwilę na treningi. Przez to też Kyungsoo, który uczęszczał na dodatkowe lekcje śpiewu, praktycznie nie widywał go, jedynie wtedy, gdy chodzili wszyscy spać.
Kyungsoo też rzadko przebywał z Kyuwonem. Tylko czasem wychodzili obaj na spacer, niekiedy natomiast widywali się na lekcjach śpiewu.
- Jak radzisz sobie z tańcem? – spytał Kyuwon, kiedy wracali z zakupów. Uwielbiali chodzić na nie razem, Kyuwon zawsze perfekcyjnie zapamiętywał listę zakupów, Kyungsoo nawet nie musiał jej zapisywać na kartce. Był pod wrażeniem jego szybkiego zapamiętywania danych, co przekładało się na to, że choreografii uczył się błyskawicznie, choć idealnym tancerzem nie był.
- Całkiem, całkiem. Choć nauczyciele mnie nie chwalą, ale nie mówią też, że coś robię źle. Niedawno ćwiczyłem z Taeminem, co mi bardzo pomogło – Kyungsoo mówił to, nie patrząc przed siebie, lecz skupiając się na Kyuwonie, przez co wszedł na ulicę, gdzie jeździły rozpędzone samochody.
- UWAŻAJ! – krzyknął Kyuwon, łapiąc go za ramiona i silnym ruchem odciągając do tyłu.
Kyungsoo, kiedy już zorientował się, co się stało, spojrzał na przyjaciela i zobaczył przerażenie w jego oczach.
- Nigdy więcej tego nie rób – ostrzegł go Kyuwon ostrym jak brzytwa głosem. – Życie jest zbyt kruche, by przechodzić na czerwonym świetle.
Wracając do domu, Kyungsoo dowiedział się, że matka Kyuwona w taki sposób odebrała sobie życie. Wtedy to był pierwszy raz, kiedy chłopak poderżnął sobie żyły i gdyby nie jego ojciec, który wrócił późnym wieczorem z cmentarza, prawdopodobnie nie byłoby go teraz razem z nim.


W oderwaniu od całego zgiełku i natłoku zajęć, wysłano trainee na tygodniową pracę w domu dziecka, jako wolontariusze. Nie każdy był z tego zadowolony, jedni ciężko radzili sobie ze znalezieniem wspólnego języka, drudzy nawet nie starali się, by tak się stało. Byli też takie osoby, jak Kyungsoo, które potrafiły zrozumieć, wysłuchać i zabawić te najmłodsze maluchy, które dopiero co stanęły na nogi, jak również te starsze, których najbardziej zadowalały aktywne zabawy. Bawił się z nimi w chowanego, w berka i różne zabawne gry, spędzając przy tym miło czas i czując się potrzebnym. Uwielbiał dawać innym szczęście. Każdy jeden uśmiech dziecka sprawiał, że robiło mu się ciepło na sercu. Towarzyszył mu również Jongin, który mimo, iż na początku niezbyt chętnie odbywał swoją pracę, z czasem widząc, jaką daje mu to satysfakcję, coraz bardziej lgnął do maluchów.
Ostatniego dnia dzieci chciały pobawić się w „rodzinę”. Kyungsoo, chcąc czy nie chcąc, został mamą, Jongin więc dumnie przyjął na siebie rolę ojca. Ten dzień minął im bardzo szybko, zdecydowanie za szybko. Jednak nie myśląc o rozstaniu, wszyscy bawili się lepiej, niż zawsze.
Nadeszła pora, by się pożegnać. Przy samych drzwiach Kyungsoo i Jongin stali i machali im na do wiedzenia, kiedy pewna mała dziewczynka, która do tej pory praktycznie zupełnie się nie odzywała, podeszła do nich i wyrecytowała, że ma Jonginowi coś do powiedzenia na ucho. Kiedy ten kucnął, ta dała mu szybkiego całusa w policzek i zaśmiała się. Jongin uśmiechnął się do niej i pogładził ją po główce. Dziewczyna wzięła jego dłoń i dłoń Kyungsoo, po czym złączyła je razem.
- Nasza mama i tata muszą odejść, trzymając się za ręce!
Wszystkie dzieci w tym momencie podbiegły do chłopców i przytulili się do nich. To było wspaniałe doświadczenie, które warte było łez, jakie pojawiły się w oczach tych dwóch.
Jongin i Kyungsoo przez całą drogę powrotną wracali w ciszy i ani na chwilę nie puścili swych splecionych dłoni.


Długie dnie a czasem nawet i noce pełne ćwiczeń, samozaparcia i prób, ile jest się w stanie wytrzymać , w końcu zaowocowały. Wszyscy trainee SM Entertainment zgromadzili się w jednym pomieszczeniu i czekali na obwieszczenie decyzji o tym, kto dostał szansę, by już teraz spełnić swoje marzenia. Wybrano samych chłopców, było ich 12. W tym znaleźli się: Kim Jongin, Do Kyungsoo, Zhang Yixing, Huang Zitao, Wu Fan, Oh Sehun, Kim Minseok, Lu Han, Kim Moonkyu, Park Chanyeol, Kim Junmyeon, Han Kyuwon. Przydzielono ich też do innych dormów, gdzie mieli zamieszkać dwójkami w pokojach.
Tak się stało, że Jongin zamieszkał razem z Kyungsoo. Wchodząc, do swojego nowego pokoju, rzucili się na swoje łóżka i próbowali wyrazić jakoś swą radość, przegadując jeden drugiego, na temat swoich wrażeń z tego dnia.
Kyungsoo przez cały czas trzymał się za szyję, na co w końcu zareagował Jongin. W życiu by się do tego nie przyznał, ale kiedy zauważył, że Kyungsoo często ma problemy z karkiem, poprosił siostrę, by nauczyła go kilku technik, jak uśmierzyć ból.
- Przyda ci się masaż.
Podszedł do niego, usiadł za nim, podwinął rękawy i dłońmi idealnie trafił w miejsce, w którym przyjaciel odczuwał ból. Masował go w ciszy, Kyungsoo tylko czasem pomrukiwał z przyjemności. Po jakimś czasie dłonie Jongina zaczęły masować także i jego ramiona, bo poczuł, że jest on spięty.
Ale Kyungsoo nie był spięty bez przyczyny.
Kiedy błogi masaż dobiegł końca, Jongin usadowił się obok niego i spojrzał na niego nieodgadniętym spojrzeniem.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz?
- Lubię patrzeć swoje skarby  – odparł Jongin, kładąc dłoń na jego udzie.
Kyungsoo natychmiast oblał się rumieńcem, nie mógł się powstrzymać i niepewnym ruchem pogłaskał go po policzku. Ten zamknął oczy i położył swoją dłoń na dłoni współlokatora.
- Tak wiele ich masz?
- Niekoniecznie – Jongin uniósł jeden kącik ust. - Ale ten tutaj ma niezwykłą wartość.
Nawet nie wiedząc kiedy, twarz Kyungsoo znalazła się tak blisko twarzy Jongina… Młodszy chłopiec spojrzał mu w oczy, uśmiechnął się, a kiedy skierował wzrok na usta Kyungsoo, spoważniał. Wiedzieli, że to zaraz się wydarzy. Jongin niesamowicie delikatnym gestem ujął podbródek chłopaka, skupiając swój wzrok na każdym szczególe, zdobiącym jego twarz.
- J-Jongin…?
- Chyba oszalałem… - chłopiec niemalże wyszeptał, po czym musnął wargi Kyungsoo, który cały zadrżał. Kiedy otworzył oczy, zobaczył rumieniec na twarzy Jongina. Postanowił nieco pewniej złożyć pocałunek na jego ustach. W końcu marzył o ich spróbowaniu. Teraz albo nigdy. Pocałował go delikatnie, lecz po chwili ich pocałunek się pogłębił się, a Kyungsoo czuł na skórze Jongina gęsią skórkę.
- Ja na pewno. I to dawno temu – dodał, kiedy ich usta oderwały się od siebie i mógł po chwili złapać oddech.
Jongin wyglądał, jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. To nie był przecież jego pierwszy pocałunek, a czuł mrowienie w całym ciele. Motyle w brzuchu Kyungsoo rozbudziły się i dały o sobie znać. Nie mógł jednak odczytać wyrazu twarzy młodszego chłopca. Przestraszył się tego, zszedł na ziemię i pomyślał sobie, że to było najgorsze, co mogli zrobić.
- M-może idźmy już spać – odrzekł Kyungsoo kompletnie zmieszany, a jego zrezygnowanie nasiliło się, kiedy Jongin bez słów przytaknął mu.
Zgasili światło i położyli się do swoich łóżek. Choć żaden z nich nie spał, żaden też nie odzywał się.
 W końcu to Jongin wydusił z siebie:
- Przepraszam. Muszę jakoś to zrozumieć… Jesteś moim najlepszym przyjacielem i…
Kyungsoo nie mógł nic zrobić. Poczuł, że został zwyczajnie skreślony.
- Nie przejmuj się, poradzę sobie. To nie jest dla mnie coś nowego.
- Hyung…
Głos Jongina uwiązł mu w gardle.
- Dobranoc Jongin – odrzekł spokojnie, choć Jongin słyszał smutek uwięziony w każdej wypowiadanej głosce.
Kyungsoo nie mógł powstrzymać łzy, która spłynęła mu po policzku. Najpierw złamano i wyrwano mu serce, teraz podcięto skrzydła, kiedy szykował się do lotu.
- To nie jest warte poświęcenia przyjaźni. To jest złe – dodał Jongin, próbując go jakoś przekonać.
W jednej chwili Kyungsoo znalazł się na brzegu łóżka, siedząc skulony.
- Powiem ci coś. I cieszę się, że jest ciemno, bo nie mam ochoty, byś teraz na mnie patrzył. Zamknij się i nie mów czegoś takiego już nigdy więcej. ‘To jest złe’? Co jest złe? To, że chciałbym cię wspierać w każdym aspekcie życia? Co jest złe? To, że największą radością dla mnie jest twoje szczęście? Co jest złe? To, że nigdy nie traktowałem cię jak własność, bo nie potrafiłem być takim egoistą? Nigdy nie zrozumiesz uczuć tego typu. Nie dojrzałeś do tego. Potrafisz tylko ranić a potem wracać i przepraszać. Grasz ze mną w jakąś pieprzoną grę miłych słówek i obiecanek i ty to nazywasz przyjaźnią?
Wstał, założył bluzę i kapcie i skierował się do wyjścia.
- Dokąd idziesz? – zawołał za nim Jongin, podnosząc się z łóżka. Nie dostał odpowiedzi, więc zapalił światło i pobiegł za nim, łapiąc go za łokieć.
- Wykreślić wszystko. Jutro rano wrócę i udamy, że nic się nigdy nie wydarzyło, skoro tak niekomfortowo się z tym czujesz.
- Hyung, to nie tak…
- Pierdol się. Dam sobie radę bez ciebie  – odparł stanowczo Kyungsoo z tak ogromnym żalem, że spowodował on uwolnienie z uścisku Jongina, który został na miejscu, opadając przy ścianie i miotając w siebie tysiącami pytań. Dopiero wtedy zaczęło docierać do niego to, co powiedział przyjaciel.
Kyungsoo postanowił już nigdy więcej nie dać się nabrać na żadne puste słowa. Bo słowa Jongina nigdy nie miały pokrycia. Jak obiecał, tak też zrobił.


To wydarzenie na nowo poróżniło chłopców. Ale więzi z innymi trainee nieco się zawęziły. Jongin większość wolnego czasu spędzał z Sehunem i Moonkyu, Kyungsoo natomiast zaprzyjaźnił się z nowo przybyłym, Baekhyunem.
Byun Baekhyun był pogodnym, rozgadanym, lecz wrażliwym chłopcem, o mocnym głosie. Wydzielał mnóstwo pozytywnej energii i nikt nie mógł się przy nim nudzić. Powoli zdobywał dobrych kolegów wśród trainee i bardzo się do nich przywiązywał. Kyungsoo polubił go i często w wolnym czasie wychodzili razem.
Oczywiście jego przyjaźń z Kyuwonem także kwitła w najlepsze.
Pewnego wieczoru we trójkę wybrali się do domu dziecka, by zabrać na lody brata Kyuwona, który to niestety nie mógł znajdować się pod opieką starszego brata po śmierci rodziców. Odwiedzali różne sklepy z zabawnymi gadżetami, śmiali się i wygłupiali, zapominając o całym świecie. Przed przejściem dla pieszych zwolnili. Lecz nie wszyscy…
Kyungsoo stał i patrzył w niebo, oglądając pełnię księżyca. Pomyślał sobie, że chciałby kiedyś zadebiutować podczas pełni. Kiedy był mały, myślał, że istnieje tam, na księżycu, życie, a podczas pełni, tamtejsi mieszkańcy próbują się porozumieć z Amerykanami. Bo to przecież oni rządzą światem.
Kyungsoo wyrwał się z zamyśleń i spojrzał na obraz przed sobą, który zdawał się układać w klatki filmu.
Shinwon, brat Kyuwona, wybiegł na przejście, nie zważając na czerwone światło.
Kyuwon wybiegł za nim.
Wszystko stało się w ułamku sekundy. Jedyne, co zapamiętał Kyungsoo, to pisk opon, wrzask Shinwona i niemą ciszę. Gdzieś w niej stłumiony jego własny krzyk. Zbiegowisko ludzi, dźwięk karetki pogotowia gdzieś w oddali, mocny uchwyt Baekhyuna na własnym ramieniu.
Nie wierzył, że to się dzieje.
Przecież ludzie nie odchodzą tak łatwo.
A życie ludzkie jest zbyt kruche, by…


Wszyscy trainee zachowywali się w sposób, który nie podobał się Kyungsoo. Do cholery, tak niewielu go znało, a czuli się zrozpaczeni jakby byli jego najlepszymi przyjaciółmi.
Przestańcie udawać, że wszystko wiecie najlepiej.
Przemykając jak cień, próbując unikać  spojrzeń pełnych współczucia, jedynie z Baekhyunem czuł się swojo. Jedynie on mógł go wysłuchać.
- Kyuwon miał marzenia – mówił Kyungsoo, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w podłogę. – Chciał zadebiutować. Chciał zmienić swoje życie. Chciał, by jego brat wyszedł na ludzi.
- Kyungsoo-ah… - Baekhyun położył dłoń na jego ramieniu. – Teraz, jedyne, co możesz zrobić, to zadebiutować dla niego. Spełnić jego marzenie. Tego samego pewnie chciał dla ciebie.
- Miał też jeszcze inne marzenie – głos Kyungsoo uwiązł w gardle i łzy pojawiły się w jego oczach. To pierwszy raz od śmierci przyjaciela, kiedy miał ochotę się wypłakać. - Han Kyuwon chciał spotkać się z rodzicami. I to marzenie spełnił.


Wiosna tego roku była najsmutniejszą porą roku. Trainee powoli zapominali o tym, co się stało, co Kyungsoo też przynosiło ulgę. Choć on sam nie zapomniał i co wieczór przywoływał coraz to inne wspomnienie, w którym był obecny jego najwspanialszy przyjaciel.
To nieprawda, że jego już nie ma.
Przez ten cały czas Jongin trzymał się z dala. Wiedział świetnie, że jego obecność nie pomoże mu teraz, a jedynie wprowadzi niepotrzebne zmieszanie. Trzymał się więc  z boku, jednocześnie całym sercem pragnąc  być przy nim.
- Chcę odwiedzać Shinwona w domu dziecka – oświadczył pewnego wieczoru Kunygsoo, po raz pierwszy od dwóch tygodni przerywając ciszę w ich wspólnym pokoju.
Jongin milczał przez chwilę, po czym usiadł na łóżku i zaczął przyglądać się przyjacielowi.
- To co, kiedy idziemy?
Kyungsoo nie mógł nic poradzić na uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Jongin był bardzo zaskoczony, widząc to i mimowolnie sam również się uśmiechnął.
- Pomożesz mi?
- Choć tyle będę mógł dla ciebie zrobić. Do niczego innego się nie nadaję.
Kyungsoo zastanawiał się, czy uczucie, jakie mu towarzyszyło mogło być obecne w tym czasie. Jongin był jego najlepszym przyjacielem i nic tego zmienić nie mogło. Inne uczucia nie miały wtedy znaczenia.


Przez śmierć Kyuwona i przyłączenie do trainee dwóch nowych – Baekhyuna i Jongdae, wszystko się pozmieniało. Teraz w trainee było ich 13: Jongin, Kyungsoo, Wu Fan, Yixing, Lu Han, Sehun, Zitao, Minseok, Chanyeol, Baekhyun, Jongdae, Junmyeon, Jino. Moonkyu odpadł ze względu na problemy rodzinne. Nie był w stanie skupić się na ćwiczeniach. Chłopcy nie czuli się dobrze w swoim towarzystwie. Były kłótnie, nieporozumienia, zacięta rywalizacja… Wszystko, by tylko pokazać się z jak najlepszej strony. Jednak uczono ich polegać już nie tylko na sobie, ale brać odpowiedzialność zbiorową. Za każdym razem zbliżało ich to do siebie, a większe i mniejsze oczekiwania, jakie mieli wobec samych siebie, przerodził się w większe oczekiwania grupy. Bo w końcu zadebiutują jako zespół, nie jako solowi artyści.
Pewnego razu na trening chłopców wszedł Jung Yunho, lider, który doświadczył więcej, niż ktokolwiek inny w wytwórni, mężczyzna o niesamowitym doświadczeniu zarówno życiowym jak i zawodowym. Ktoś, kogo nie wstyd jest uważać za swój wzór do naśladowania.
Miał coś do przekazania swoim podopiecznym, kilka rad, aby nie popełniali błędów, których mogą żałować później do końca życia.
- Ok, słyszałem o waszych nieporozumieniach i spięciach podczas zajęć. A teraz mnie posłuchajcie. Tak jak w czasie trainee każdy martwił się głównie o siebie i o to, by zostać wybranym, by najlepiej wypaść, tak tutaj nie ma miejsca na egoizm. Jeśli zamierzacie być egoistami, zapraszam – wskazał na drewniane polerowane drzwi – możecie udać się tam. Wiem, że nikt z was tego nie zrobi, mam rację? W zespole nie ma miejsca na egoizm. Musicie dbać o to, byście wszyscy byli na jednym poziomie, wspólnie się udoskonalali i byli dumni, mogąc pokazywać jak najlepsze widowisko. Musicie osiągnąć maksymalny poziom synchronizacji, musicie słyszeć muzykę w ten sam sposób i tak samo ją odczuwać. Jesteście jednością - do tego macie dążyć.
Zapadła głucha cisza. W końcu odezwał się Junmyeon.
- Dziękujemy. Damy z siebie wszystko.
Yunho uśmiechnął się pogodnie i skinął do niego głową, po czym rozpoczęli trening.


Nazwano ich M1 i M2. W pierwszej grupie było 7 członków, w drugiej 6. Wszyscy uczyli się chińskiego. Znacznie łatwiej mieli ci, którzy wychowali się w Chinach oraz ci, którzy uczyli się chińskiego już kilka lat. Takimi osobami byli Jongin i Junmyeon.
Co chwila powtarzano im, jak świat oczekuje ich debiutu, co wywoływało ogromną presję, ale też i motywację. Aby lepiej współdziałać zaczęto wspólnie wychodzić i poznawać się wzajemnie. Cieszyły nawet najmniejsze pochwały, najmniejsze osiągnięcia otwierały nowe możliwości, a oni sami mieli jeden określony cel. Cel, który był ich wspólnym.


Organizowano często ogniska i różnego rodzaju wyjazdy, w których zazwyczaj uczestniczyła cała trzynastka. Chłopcy bardzo się ze sobą zżyli.
Pewnego wieczoru, po ciężkim dniu treningów wybrali się na ognisko, na którym Kyungsoo po raz pierwszy wypił więcej, niż zwykle. Padały różne, mniej lub bardziej prywatne pytania, aż w końcu padło to, którego Kyungsoo się spodziewał od dawna.
- Kochałeś Kyuwona? – spytał prosto z mostu Jongdae, a wszyscy skupili wzrok na niezupełnie już trzeźwym Kyungsoo.
- Nie – odparł od razu, kręcąc przy tym głową i głupio się uśmiechając. – Ja nigdy nie przestałem.
Zapadła cisza i jedynie siedzący obok Chanyeol, otulił przyjaciela ramieniem, przytulając go do siebie.
- To mój starszy brat, bratnia dusza. Jak mógłbym przestać go kochać.
- Więc tak to wygląda… - westchnął Tao.
- Są różne rodzaje miłości.
Kiedy skończył mówić, spuścił głowę i kątem oka skierował wzrok na Jongina siedzącego parę osób dalej. W tym samym momencie zdał sobie sprawę, że chłopak obserwował go przez cały czas, skupionym wzrokiem. Kyungsoo podniósł głowę nieco pewniej, nie odrywając wzroku od pięknych ciemnych oczu.
- A byłeś kiedyś zakochany? – drążył temat Jongdae.
Kyungsoo uniósł wysoko brwi, rozglądając się po twarzach chłopców. Wszyscy byli już trochę wstawieni. Przemyślał swoją odpowiedź, uśmiechnął się i pewnym tonem odparł:
- Nie. Nikogo takiego jeszcze nie spotkałem.
Nie wiedząc czemu, Chanyeol rzucił spojrzenie Jonginowi, który nie patrzył już na przyjaciela, a gdzieś w dal. Jeden kącik jego ust lekko się uniósł, a dopiero później spojrzał na Kyungsoo i zaczekał, aż ich spojrzenia się spotkają. Kiedy to się stało, Kyungsoo miał poważną minę i patrzył uważnie na Jongina, błyszczącymi oczami.
- Ściema! – zawołał Baekhyun, upijając kolejny łyk soju.
Wszyscy skierowali wzrok w jego stronę.
- Mamy tyle ślicznych trainee… A ty nigdy nic? – jęknął w stronę przyjaciela.
- A może jest gejem? Albo bi? Co was to obchodzi – oburzył się Sehun.
- Macie coś do gejów? – Baekhyun zmarszczył brwi. – Gdyby był gejem albo biseksualny to już byście się od niego odsunęli?
- Jasne, że nie… - mruknął Junmyeon. – Tolerancja musi być wśród nas zachowana. Nie oceniamy tutaj nikogo na podstawie jego poglądów religijnych czy orientacji seksualnej…
- Ale ja nie jestem gejem! – wykrzyknął Kyungsoo, śmiejąc się tak jakby był to najzabawniejszy żart na świecie.
- Hej! A tak zupełnie hipotetycznie… - zaczął Minseok, uciszając wszystkich. – Jeśli bylibyście gejami… ALBO BI – zwrócił się do Kyungsoo i Baekhyuna. – Kto z nas podobałby się wam najbardziej? Chodzi mi o naszą grupę.
Jego pytanie wywołało ciche śmiechy i westchnienia chłopaków.
Kyungsoo i Baekhyun spojrzeli na siebie.
- Cóż… Czysto hipotetycznie wybrałbym Kyungsoo – Baekhyun uśmiechnął się do niego zalotnie, na co przyjaciel zareagował głośnym „yah!” i odepchnął go od siebie.
- A ty Kyungsoo? – dopytywał się Lu Han.
- Ja wybieram… - zbudował chwilę oczekiwania, która dłużyła się w nieskończoność – Chanyeola. Za osobowość.
Wszyscy zrobili głośne „uuuuuuuuuu”, a Chanyeol oblał się rumieńcem.
- Lubisz pogodnych ludzi – stwierdził Lu Han, uśmiechając się do niego serdecznie.
- Mhm – przytaknął Kyungsoo.
- Ej, to nie pasujemy do siebie? – Baekhyun udał, że płacze i zrobił smutną minkę.
- Przestań, bo naprawdę uwierzę, że jesteś gejem – Kyungsoo odepchnął go po raz kolejny.
- Jak to… Jestem zagorzałym SONE, nie mógłbym być gejem!
- Dokąd idziesz? – nagle usłyszeli głos Chanyeola. Obejrzeli się we wskazanym kierunku. Okazało się, że Jongin zamierzał się ulotnić.
- Do namiotu – odparł, uśmiechając się słabo i pocierając oczy. – Jestem senny i boli mnie głowa.
- Ah… W porządku!
Kyungsoo dyskretnie odprowadził Jongina wzrokiem, po czym powiedział reszcie, że za chwilę wróci, odszedł i skierował się w stronę namiotów. Prawdopodobnie, gdyby nie był pijany, nigdy by tego nie zrobił. Wszedł do namiotu Jongina, Sehuna i Yixinga, w którym przyjaciel siedział w ciemnościach i zapalił lampkę.
- Chcesz jakiś lek? – spytał, kładąc dłoń na jego czole, mierząc gorączkę. – Coś jeszcze ci jest?
- Nie, po prostu jestem senny.
- A może przynieść ci coś do picia albo…
- Zamknij się i wracaj do chłopaków.
Kyungsoo zamilkł, zacisnął zęby i postanowił wygramolić się z namiotu, kiedy w ostatniej chwili Jongin odwrócił się w jego stronę, złapał go za ramiona i wciągnął na siebie. Tak, że obaj wylądowali na śpiworze, Kyungsoo leżąc na Jonginie i przylegając do niego całym ciałem.
Ich twarze niemalże się stykały, Jongin podniósł głowę, by być jeszcze bliżej Kyungsoo. Patrzył mu w oczy i sprawił, że ich nosy spotkały się.
- Co ty wyprawiasz?! – zawołał cicho Kyungsoo, próbując się wyrwać spod mocnego uścisku. Ten jednak nie dawał za wygraną. Młodszy chłopak obserwował każdy szczegół na twarzy Kyungsoo, widział malutkie kropelki potu, które pojawiły się na jego czole, jego mleczna cera mieniła się w świetle lampy, a wielkie ciemne oczy nie chciały napotkać już spojrzenia jego własnych.
- Sprawdzam, na ile słowa, które dziś powiedziałeś są prawdą.
Jongin odnalazł gdzieś dłoń Kyungsoo i położył ją na swojej klatce piersiowej, a drugą rękę, która wcześniej spoczywała pewnie na biodrze starszego chłopaka, położył na jego udzie i podciągnął je do siebie. W ten sposób, że Kyungsoo leżał w pozycji, która wyglądała jednoznacznie. Chłopak mocno ścisnął udo Kyungsoo, po czym wędrował dłonią przez pośladek, aż do pasa, a ich biodra przylegały do siebie. Ich krocza także się stykały.
Jongin widział, jak na twarzy przyjaciela pojawia się grymas zadowolenia, wolną dłonią odgarnął grzywkę z jego czoła i przycisnął jego twarz do swojej, przygryzając własną wargę. Sam odczuwał ogromną radość z tego, jak ich ciała współgrały.
Kyungsoo w tym momencie zacisnął oczy i odsunął swoją twarz na delikatnie bezpieczniejszą odległość.
- Widzisz… - mruknął Jongin – Przestałeś się wyrywać.
- Puść mnie – zażądał Kyungsoo łamiącym się głosem.
- Kłamca – wyrecytował wolno na ucho młodszy chłopak, mimowolnie poluźniając uścisk.
Kyungsoo przywrócił się do ładu i szybko wyszedł z namiotu.
Alkohol wbrew pozorom wcale nie odgrywał tej nocy głównej roli.


Marząc jednym marzeniem, dążąc do idealnej harmonii i zgrania w wokal i tańcu, cała grupa chłopców stała się dla siebie wyjątkowymi osobami.
Nie wszyscy byli ze sobą od zawsze, jak Jongin i Junmyeon. Nie wszyscy dobrze się znali.
Jednak te, czasem, zupełnie obce dla siebie osoby uformowały się rodzinę. Rodzinę, w której każdy był ważny. Każdy miał znaczenie, nikt nie grał mniejszej czy większej roli. Przyszłość była zbyt cenna, by utracić ją przez poszukiwanie drogi do wykreowania swojej wysuniętej pozycji w grupie. Nie szukali lidera. Wiedzieli już, kto nim zostanie.
Ten, który wytrwał najdłużej i ten, którego długoletnie marzenie właśnie miało się spełnić. Chcieli mi pomóc, by towarzyszyły temu jeszcze bardziej niesamowite wrażenia. Nie wiedzieli jeszcze, że potrzebmy będzie ten drugi. Ten drugi, który także będzie panował nad kontrolą zespołu.

                                                                                                                                                                     

Była dość chłodna letnia noc. Od śmierci Kyuwona minęły dwa miesiące.
Kyungsoo spał niespokojnie. W snach znalazł się wśród mgły, na środku ponurych, zarośniętych stawów. Na trawie błyszczała rosa. Lecz nie była ona żadnym atutem tego obrazu. Wręcz przeciwnie, nadawała mu realności, Kyungsoo czuł jej wilgoć, przechodząc samemu między zaroślami, szukając wyjścia. Był niespokojny, wiedział, że zaraz spotka się z umarłym, czuł ten zapach zgnilizny, czuł to przerażenie, dławiące mu gardło, czuł dreszcze spowodowane zimnem i paraliż. Tak bardzo nie chciał, tak bardzo się bał zmarłego, nie chciał iść za nim, by ten go prowadził, musi jeszcze tyle zrobić w swoim życiu, nie jest na to gotów… Mimo swej miłości do Kyuwona, nie chciał, nie potrafił odejść razem z nim.
Jongin leżał na boku, obserwując Kyungsoo. Nic nie mówił. Wiedział natomiast, że jego współlokatora dręczy koszmar. Lecz nie budził go.
Kyungsoo nadal czuł to przerażające zimno wokół kostek, błądząc wśród traw, szukając wyjścia z tej tragicznej sytuacji.
Nagle coś ciepłego dotknęło jego pleców.
Otworzył oczy i znieruchomiał, co normalnie byłoby dla niego trudne do wykonania po tak złym śnie.
Ciepło przewodziło jego całe ciało. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć, kto położył się za nim. Spojrzał jednak kątem oka, by upewnić się, że to nie jest tylko kolejny sen.
Jongin ułożył się za nim, oplótł jego ciało i szybko odnalazł drobne dłonie Kyungsoo i ukrył je w swoich własnych, jakby chciał dać znać, że jest już bezpieczny, blisko niego.
Przylegał do niego delikatnie, obserwując, czy z nim wszystko w porządku. Nie chciał go przestraszyć, traktował go jak porcelanową lalkę, która mogłaby się rozpaść.
Kyungsoo poczuł łzy napływające do oczu. A może ciągle tam były, podczas koszmaru…?  Nie odezwał się ani słowem, ścisnął natomiast dłonie Jongina, by dać mu odpowiedź, że wszystko jest w porządku. Ten poczuł się już nieco pewniej i przylgnął do jego pleców tak, że między ich ciałami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Wtulił się w jego włosy, wcześniej przez kilka sekund wodząc nosem i ustami po jego szyi. Palce ich dłoni leżących na łóżku przed Kyungsoo splotły się i żaden z nich nie zamierzał ich puścić.
Jongin nie spał, czekał, aż Kyungsoo spokojnie zaśnie w jego ramionach. Chciał odstraszyć złe sny, niczym maskotka, z którą zasypiają małe dzieci.
Tamtej nocy kołysanką dla Kyungsoo było bicie serca Jongina, które wypełniało głuchą ciszę w pomieszczeniu. Nie było szans na koszmary. Choć żadne słowa nie zostały wypowiedziane, każdy z nich wiedział, co myśli i czuje ten drugi.

14 komentarzy:

  1. Ja nawet nie mam siły na konstruktywny komentarz. Ja płaczę, rozumiesz, płaczę...

    OdpowiedzUsuń
  2. To tak delikatne. Sposób, w jaki przedstawiasz to uczucie, jest tak bardzo odpowiedni... tak pasujący. Ich charaktery i relacje są doskonale ujęte. Nie tylko Kyungsoo i Jongina, ale ich wszystkich. Całość czyta się lepiej z każdym kolejnym rozdziałem. Dużo emocji i forma sprawia, że nie można czytać, bez odczuwania wszystkiego samemu. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  3. może to tak zwyczajnie zabrzmi, ale wzruszyłam się czytając koniec, tak głęboko. coś mi się tam nie zgadzało z jino ale wtf, to jest tak genialne, że nieważne już co *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. ........... ja muszę więcej. T______T Ja płaczę nad tym opowiadaniem. Jeden z najlepszych KaiSoo jakie czytałam. Tak wszystko pieknie odpisane. Ryczę. ;A;

    OdpowiedzUsuń
  5. To cudowne jak piszesz.. Dlaczego taki niesamowity autor, z takim darem ma tak mało czasu. Wystarczy nam czekać aż kiedyś skończysz to opowiadanie i może akurat zaczniesz pisać nowe, równie piękne i wzruszające.

    OdpowiedzUsuń
  6. NO PRZECZYTAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!! Wiem, że jestem lame, bo późno, kms.
    Anyway, mówiłam już jak lubię to, że piszesz o czasach trainee i w ogóle starasz się oddać to jak "mogło być" (KTO MÓWI, ŻE NIE BYŁO UJSDFKD). Historia, którą tworzysz jest naprawdę przyjemna i pojawienie się reszty EXO mnie uszczęśliwiło <3 O Kyuwonie wiedziałam , hehe mądra ja, już wcześniej, ale szkoda, że to wszystko się tak potoczyło. I ostatni part = love! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Niebywałe. Mnie się bardzo podobały wszystkie części. Czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Masz wspaniałe pomysły i świetny warsztat literacki! Zakochałam się w tym opowiadaniu! Jeśli miałabyś chęć to zapraszam do mnie : kotori-katsu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. ach jakież to przyjemne, że obchodził się z Nim tak delikatnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem nawet co sensownego mogłabym powiedzieć.... Nie mogę się w ogóle otrząsnąć po tej śmierci Kyuwona... Ten fik jest taki smutny, nawet kiedy są jakieś śmieszne momenty to i tak otacza go taka smutna aura. Ale to mi pasuje. Ta historia jest naprawdę piękna. Czekam z niecierpliwością na kolejną część (P.S. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIESZ NAM KAZAŁA DŁUGO CZEKAĆ...)

    OdpowiedzUsuń
  10. boże pisz to proszeeeee ;A; dawno nie czytałam tak dobrego ff, piszesz znakomiecie ! chcę już ten ostatni rozdział, chce wiedziec jak to sie skończy, proszę wstaw go D: noranie płaczę jak to czytam, to jest po prostu super!

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam ^^

    Zostałaś nominowana:

    Więcej informacji na: http://shineeyaoionewjonghyunkeyminhotaemin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże właśnie się zakochałam w tym opo ;-;
    Gdzie kolejny rozdział?! >.<

    OdpowiedzUsuń
  13. rzucam w ciebie gałęziami

    OdpowiedzUsuń