Pairing: Kai/Kyungsoo
Długość: 4 rozdziały
Rating: PG-13 - NC-17
Krótki opis: Historia znajomości Kyungsoo i Jongina, od momentu wstąpienia tego starszego do trainee. Pełna wesołych i dramatycznych wydarzeń, które zmieniły ich życie, kończąca się w momencie comebacku EXO.
Następnego
dnia i w kolejnych chłopcy zachowywali się, jakby nic się nie stało. Kyungsoo
nie był do końca pewien, czy Jongin pamięta, co zaszło tamtej nocy i czy wie,
skąd wzięła się ta rana na łuku brwiowym, którą sam mu ją potem opatrzył, zanim jeszcze zdążyli zjeść
śniadanie. Jongin nie zadawał pytań, Kyungsoo milczał na ten temat. Nie chciał
drążyć czegoś, co było być może dla Jongina zawstydzające. Każdy ma swoje
dziwne zachowania po alkoholu, kiedy nie jest się sobą. Mimo, iż ciężko było mu
znów zaufać, Kyungsoo wierzył we wszystko, co Jongin wtedy powiedział. Te słowa
gdzieś głęboko utkwiły w jego głowie i nawet, jeśli nie wszystkie były
prawdziwe, chciał w nie wierzyć, czuł wtedy, jakby mieli między sobą sekret, który nie mają prawa
ujrzenia światła dziennego.
Po powrocie
do internatu, wszyscy zaczęli ciężką pracę, gdyż niebawem miało okazać się, kto
podpisze pierwsze umowy wstępne, deklarujące, że gdy nadejdzie czas debiutu
nowej grupy, oni będą do tego świetnie przygotowani. Nauczyciele śpiewu i tańca
starali się wydobywać z nich to, co najlepsze, odnajdować każdą zaletę,
uwydatniać ją, a wady korygując. Każdy chciał przekazać swoim uczniom dar
samokrytyki i kreatywności, by mogli w przyszłości radzić sobie z każdym
problemem czy trudnością, wynikającą czasem z braku talentu w danej dziedzinie.
Tłumaczyli, że ciężka praca jest tym, dzięki czemu osiąga się swój cel, a
talent jest tylko dodatkiem, dzięki czemu wysiłek staje się przyjemniejszy.
Uczniowie chłonęli każde słowo jak gąbka, wzrastając ponad samych siebie,
zatracając się w ciągłym poprawianiem swoich błędów i obmyślaniu nowych
pomysłów na radzenie sobie ze wszystkim w taki sposób, by znajdować czas na
dodatkowe zajęcia, które pomagały im się dodatkowo rozwijać. Ciężko było
pogodzić szkołę z lekcjami w agencji, niektórzy praktycznie nie sypiali. Jedną
z takich osób był Kim Jongin, który poświęcał każdą wolną chwilę na treningi. Przez
to też Kyungsoo, który uczęszczał na dodatkowe lekcje śpiewu, praktycznie nie
widywał go, jedynie wtedy, gdy chodzili wszyscy spać.
Kyungsoo też
rzadko przebywał z Kyuwonem. Tylko czasem wychodzili obaj na spacer, niekiedy
natomiast widywali się na lekcjach śpiewu.
- Jak
radzisz sobie z tańcem? – spytał Kyuwon, kiedy wracali z zakupów. Uwielbiali
chodzić na nie razem, Kyuwon zawsze perfekcyjnie zapamiętywał listę zakupów,
Kyungsoo nawet nie musiał jej zapisywać na kartce. Był pod wrażeniem jego
szybkiego zapamiętywania danych, co przekładało się na to, że choreografii
uczył się błyskawicznie, choć idealnym tancerzem nie był.
- Całkiem,
całkiem. Choć nauczyciele mnie nie chwalą, ale nie mówią też, że coś robię źle.
Niedawno ćwiczyłem z Taeminem, co mi bardzo pomogło – Kyungsoo mówił to, nie
patrząc przed siebie, lecz skupiając się na Kyuwonie, przez co wszedł na ulicę,
gdzie jeździły rozpędzone samochody.
- UWAŻAJ! –
krzyknął Kyuwon, łapiąc go za ramiona i silnym ruchem odciągając do tyłu.
Kyungsoo,
kiedy już zorientował się, co się stało, spojrzał na przyjaciela i zobaczył
przerażenie w jego oczach.
- Nigdy
więcej tego nie rób – ostrzegł go Kyuwon ostrym jak brzytwa głosem. – Życie
jest zbyt kruche, by przechodzić na czerwonym świetle.
Wracając do
domu, Kyungsoo dowiedział się, że matka Kyuwona w taki sposób odebrała sobie
życie. Wtedy to był pierwszy raz, kiedy chłopak poderżnął sobie żyły i gdyby
nie jego ojciec, który wrócił późnym wieczorem z cmentarza, prawdopodobnie nie
byłoby go teraz razem z nim.
W oderwaniu
od całego zgiełku i natłoku zajęć, wysłano trainee na tygodniową pracę w domu
dziecka, jako wolontariusze. Nie każdy był z tego zadowolony, jedni ciężko
radzili sobie ze znalezieniem wspólnego języka, drudzy nawet nie starali się,
by tak się stało. Byli też takie osoby, jak Kyungsoo, które potrafiły
zrozumieć, wysłuchać i zabawić te najmłodsze maluchy, które dopiero co stanęły
na nogi, jak również te starsze, których najbardziej zadowalały aktywne zabawy.
Bawił się z nimi w chowanego, w berka i różne zabawne gry, spędzając przy tym
miło czas i czując się potrzebnym. Uwielbiał dawać innym szczęście. Każdy jeden
uśmiech dziecka sprawiał, że robiło mu się ciepło na sercu. Towarzyszył mu
również Jongin, który mimo, iż na początku niezbyt chętnie odbywał swoją pracę,
z czasem widząc, jaką daje mu to satysfakcję, coraz bardziej lgnął do maluchów.
Ostatniego
dnia dzieci chciały pobawić się w „rodzinę”. Kyungsoo, chcąc czy nie chcąc,
został mamą, Jongin więc dumnie przyjął na siebie rolę ojca. Ten dzień minął im
bardzo szybko, zdecydowanie za szybko. Jednak nie myśląc o rozstaniu, wszyscy
bawili się lepiej, niż zawsze.
Nadeszła
pora, by się pożegnać. Przy samych drzwiach Kyungsoo i Jongin stali i machali
im na do wiedzenia, kiedy pewna mała dziewczynka, która do tej pory praktycznie
zupełnie się nie odzywała, podeszła do nich i wyrecytowała, że ma Jonginowi coś
do powiedzenia na ucho. Kiedy ten kucnął, ta dała mu szybkiego całusa w
policzek i zaśmiała się. Jongin uśmiechnął się do niej i pogładził ją po
główce. Dziewczyna wzięła jego dłoń i dłoń Kyungsoo, po czym złączyła je razem.
- Nasza mama
i tata muszą odejść, trzymając się za ręce!
Wszystkie
dzieci w tym momencie podbiegły do chłopców i przytulili się do nich. To było
wspaniałe doświadczenie, które warte było łez, jakie pojawiły się w oczach tych
dwóch.
Jongin i
Kyungsoo przez całą drogę powrotną wracali w ciszy i ani na chwilę nie puścili
swych splecionych dłoni.
Długie dnie
a czasem nawet i noce pełne ćwiczeń, samozaparcia i prób, ile jest się w stanie
wytrzymać , w końcu zaowocowały. Wszyscy trainee SM Entertainment zgromadzili
się w jednym pomieszczeniu i czekali na obwieszczenie decyzji o tym, kto dostał
szansę, by już teraz spełnić swoje marzenia. Wybrano samych chłopców, było ich
12. W tym znaleźli się: Kim Jongin, Do Kyungsoo, Zhang Yixing, Huang Zitao, Wu
Fan, Oh Sehun, Kim Minseok, Lu Han, Kim Moonkyu, Park Chanyeol, Kim Junmyeon,
Han Kyuwon. Przydzielono ich też do innych dormów, gdzie mieli zamieszkać
dwójkami w pokojach.
Tak się
stało, że Jongin zamieszkał razem z Kyungsoo. Wchodząc, do swojego nowego
pokoju, rzucili się na swoje łóżka i próbowali wyrazić jakoś swą radość,
przegadując jeden drugiego, na temat swoich wrażeń z tego dnia.
Kyungsoo
przez cały czas trzymał się za szyję, na co w końcu zareagował Jongin. W życiu
by się do tego nie przyznał, ale kiedy zauważył, że Kyungsoo często ma problemy
z karkiem, poprosił siostrę, by nauczyła go kilku technik, jak uśmierzyć ból.
- Przyda ci się masaż.
Podszedł do
niego, usiadł za nim, podwinął rękawy i dłońmi idealnie trafił w miejsce, w
którym przyjaciel odczuwał ból. Masował go w ciszy, Kyungsoo tylko czasem
pomrukiwał z przyjemności. Po jakimś czasie dłonie Jongina zaczęły masować
także i jego ramiona, bo poczuł, że jest on spięty.
Ale Kyungsoo
nie był spięty bez przyczyny.
Kiedy błogi
masaż dobiegł końca, Jongin usadowił się obok niego i spojrzał na niego
nieodgadniętym spojrzeniem.
- Dlaczego
tak mi się przyglądasz?
- Lubię
patrzeć swoje skarby – odparł Jongin,
kładąc dłoń na jego udzie.
Kyungsoo
natychmiast oblał się rumieńcem, nie mógł się powstrzymać i niepewnym ruchem
pogłaskał go po policzku. Ten zamknął oczy i położył swoją dłoń na dłoni
współlokatora.
- Tak wiele
ich masz?
-
Niekoniecznie – Jongin uniósł jeden kącik ust. - Ale ten tutaj ma niezwykłą
wartość.
Nawet nie
wiedząc kiedy, twarz Kyungsoo znalazła się tak blisko twarzy Jongina… Młodszy
chłopiec spojrzał mu w oczy, uśmiechnął się, a kiedy skierował wzrok na usta
Kyungsoo, spoważniał. Wiedzieli, że to zaraz się wydarzy. Jongin niesamowicie
delikatnym gestem ujął podbródek chłopaka, skupiając swój wzrok na każdym
szczególe, zdobiącym jego twarz.
- J-Jongin…?
- Chyba
oszalałem… - chłopiec niemalże wyszeptał, po czym musnął wargi Kyungsoo, który
cały zadrżał. Kiedy otworzył oczy, zobaczył rumieniec na twarzy Jongina.
Postanowił nieco pewniej złożyć pocałunek na jego ustach. W końcu marzył o ich
spróbowaniu. Teraz albo nigdy. Pocałował go delikatnie, lecz po chwili ich
pocałunek się pogłębił się, a Kyungsoo czuł na skórze Jongina gęsią skórkę.
- Ja na
pewno. I to dawno temu – dodał, kiedy ich usta oderwały się od siebie i mógł po
chwili złapać oddech.
Jongin
wyglądał, jakby nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. To nie
był przecież jego pierwszy pocałunek, a czuł mrowienie w całym ciele. Motyle w
brzuchu Kyungsoo rozbudziły się i dały o sobie znać. Nie mógł jednak odczytać
wyrazu twarzy młodszego chłopca. Przestraszył się tego, zszedł na ziemię i
pomyślał sobie, że to było najgorsze, co mogli zrobić.
- M-może
idźmy już spać – odrzekł Kyungsoo kompletnie zmieszany, a jego zrezygnowanie
nasiliło się, kiedy Jongin bez słów przytaknął mu.
Zgasili
światło i położyli się do swoich łóżek. Choć żaden z nich nie spał, żaden też
nie odzywał się.
W końcu to Jongin wydusił z siebie:
-
Przepraszam. Muszę jakoś to zrozumieć… Jesteś moim najlepszym przyjacielem i…
Kyungsoo nie
mógł nic zrobić. Poczuł, że został zwyczajnie skreślony.
- Nie
przejmuj się, poradzę sobie. To nie jest dla mnie coś nowego.
- Hyung…
Głos Jongina
uwiązł mu w gardle.
- Dobranoc
Jongin – odrzekł spokojnie, choć Jongin słyszał smutek uwięziony w każdej
wypowiadanej głosce.
Kyungsoo
nie mógł powstrzymać łzy, która spłynęła mu po policzku. Najpierw złamano i
wyrwano mu serce, teraz podcięto skrzydła, kiedy szykował się do lotu.
- To nie
jest warte poświęcenia przyjaźni. To jest złe – dodał Jongin, próbując go jakoś
przekonać.
W jednej
chwili Kyungsoo znalazł się na brzegu łóżka, siedząc skulony.
- Powiem ci
coś. I cieszę się, że jest ciemno, bo nie mam ochoty, byś teraz na mnie
patrzył. Zamknij się i nie mów czegoś takiego już nigdy więcej. ‘To jest złe’?
Co jest złe? To, że chciałbym cię wspierać w każdym aspekcie życia? Co jest
złe? To, że największą radością dla mnie jest twoje szczęście? Co jest złe? To,
że nigdy nie traktowałem cię jak własność, bo nie potrafiłem być takim egoistą?
Nigdy nie zrozumiesz uczuć tego typu. Nie dojrzałeś do tego. Potrafisz tylko
ranić a potem wracać i przepraszać. Grasz ze mną w jakąś pieprzoną grę miłych
słówek i obiecanek i ty to nazywasz przyjaźnią?
Wstał,
założył bluzę i kapcie i skierował się do wyjścia.
- Dokąd
idziesz? – zawołał za nim Jongin, podnosząc się z łóżka. Nie dostał odpowiedzi,
więc zapalił światło i pobiegł za nim, łapiąc go za łokieć.
- Wykreślić
wszystko. Jutro rano wrócę i udamy, że nic się nigdy nie wydarzyło, skoro tak
niekomfortowo się z tym czujesz.
- Hyung, to
nie tak…
- Pierdol
się. Dam sobie radę bez ciebie – odparł
stanowczo Kyungsoo z tak ogromnym żalem, że spowodował on uwolnienie z uścisku
Jongina, który został na miejscu, opadając przy ścianie i miotając w siebie
tysiącami pytań. Dopiero wtedy zaczęło docierać do niego to, co powiedział przyjaciel.
Kyungsoo
postanowił już nigdy więcej nie dać się nabrać na żadne puste słowa. Bo słowa
Jongina nigdy nie miały pokrycia. Jak obiecał, tak też zrobił.
To
wydarzenie na nowo poróżniło chłopców. Ale więzi z innymi trainee nieco się
zawęziły. Jongin większość wolnego czasu spędzał z Sehunem i Moonkyu, Kyungsoo
natomiast zaprzyjaźnił się z nowo przybyłym, Baekhyunem.
Byun
Baekhyun był pogodnym, rozgadanym, lecz wrażliwym chłopcem, o mocnym głosie.
Wydzielał mnóstwo pozytywnej energii i nikt nie mógł się przy nim nudzić.
Powoli zdobywał dobrych kolegów wśród trainee i bardzo się do nich
przywiązywał. Kyungsoo polubił go i często w wolnym czasie wychodzili razem.
Oczywiście
jego przyjaźń z Kyuwonem także kwitła w najlepsze.
Pewnego
wieczoru we trójkę wybrali się do domu dziecka, by zabrać na lody brata
Kyuwona, który to niestety nie mógł znajdować się pod opieką starszego brata po
śmierci rodziców. Odwiedzali różne sklepy z zabawnymi gadżetami, śmiali się i
wygłupiali, zapominając o całym świecie. Przed przejściem dla pieszych
zwolnili. Lecz nie wszyscy…
Kyungsoo
stał i patrzył w niebo, oglądając pełnię księżyca. Pomyślał sobie, że chciałby
kiedyś zadebiutować podczas pełni. Kiedy był mały, myślał, że istnieje tam, na
księżycu, życie, a podczas pełni, tamtejsi mieszkańcy próbują się porozumieć z
Amerykanami. Bo to przecież oni rządzą światem.
Kyungsoo
wyrwał się z zamyśleń i spojrzał na obraz przed sobą, który zdawał się układać
w klatki filmu.
Shinwon,
brat Kyuwona, wybiegł na przejście, nie zważając na czerwone światło.
Kyuwon
wybiegł za nim.
Wszystko
stało się w ułamku sekundy. Jedyne, co zapamiętał Kyungsoo, to pisk opon, wrzask
Shinwona i niemą ciszę. Gdzieś w niej stłumiony jego własny krzyk. Zbiegowisko
ludzi, dźwięk karetki pogotowia gdzieś w oddali, mocny uchwyt Baekhyuna na
własnym ramieniu.
Nie
wierzył, że to się dzieje.
Przecież
ludzie nie odchodzą tak łatwo.
A
życie ludzkie jest zbyt kruche, by…
Wszyscy
trainee zachowywali się w sposób, który nie podobał się Kyungsoo. Do cholery,
tak niewielu go znało, a czuli się zrozpaczeni jakby byli jego najlepszymi
przyjaciółmi.
Przestańcie udawać, że wszystko wiecie
najlepiej.
Przemykając
jak cień, próbując unikać spojrzeń
pełnych współczucia, jedynie z Baekhyunem czuł się swojo. Jedynie on mógł go
wysłuchać.
-
Kyuwon miał marzenia – mówił Kyungsoo, wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w
podłogę. – Chciał zadebiutować. Chciał zmienić swoje życie. Chciał, by jego
brat wyszedł na ludzi.
-
Kyungsoo-ah… - Baekhyun położył dłoń na jego ramieniu. – Teraz, jedyne, co
możesz zrobić, to zadebiutować dla niego. Spełnić jego marzenie. Tego samego
pewnie chciał dla ciebie.
-
Miał też jeszcze inne marzenie – głos Kyungsoo uwiązł w gardle i łzy pojawiły
się w jego oczach. To pierwszy raz od śmierci przyjaciela, kiedy miał ochotę
się wypłakać. - Han Kyuwon chciał spotkać się z rodzicami. I to marzenie
spełnił.
Wiosna
tego roku była najsmutniejszą porą roku. Trainee powoli zapominali o tym, co
się stało, co Kyungsoo też przynosiło ulgę. Choć on sam nie zapomniał i co
wieczór przywoływał coraz to inne wspomnienie, w którym był obecny jego
najwspanialszy przyjaciel.
To nieprawda, że jego już nie ma.
Przez
ten cały czas Jongin trzymał się z dala. Wiedział świetnie, że jego obecność
nie pomoże mu teraz, a jedynie wprowadzi niepotrzebne zmieszanie. Trzymał się
więc z boku, jednocześnie całym sercem
pragnąc być przy nim.
-
Chcę odwiedzać Shinwona w domu dziecka – oświadczył pewnego wieczoru Kunygsoo,
po raz pierwszy od dwóch tygodni przerywając ciszę w ich wspólnym pokoju.
Jongin
milczał przez chwilę, po czym usiadł na łóżku i zaczął przyglądać się
przyjacielowi.
-
To co, kiedy idziemy?
Kyungsoo
nie mógł nic poradzić na uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Jongin był
bardzo zaskoczony, widząc to i mimowolnie sam również się uśmiechnął.
-
Pomożesz mi?
-
Choć tyle będę mógł dla ciebie zrobić. Do niczego innego się nie nadaję.
Kyungsoo
zastanawiał się, czy uczucie, jakie mu towarzyszyło mogło być obecne w tym
czasie. Jongin był jego najlepszym przyjacielem i nic tego zmienić nie mogło.
Inne uczucia nie miały wtedy znaczenia.
Przez
śmierć Kyuwona i przyłączenie do trainee dwóch nowych – Baekhyuna i Jongdae,
wszystko się pozmieniało. Teraz w trainee było ich 13: Jongin, Kyungsoo, Wu
Fan, Yixing, Lu Han, Sehun, Zitao, Minseok, Chanyeol, Baekhyun, Jongdae,
Junmyeon, Jino. Moonkyu odpadł ze względu na problemy rodzinne. Nie był w
stanie skupić się na ćwiczeniach. Chłopcy nie czuli się dobrze w swoim
towarzystwie. Były kłótnie, nieporozumienia, zacięta rywalizacja… Wszystko, by
tylko pokazać się z jak najlepszej strony. Jednak uczono ich polegać już nie
tylko na sobie, ale brać odpowiedzialność zbiorową. Za każdym razem zbliżało
ich to do siebie, a większe i mniejsze oczekiwania, jakie mieli wobec samych
siebie, przerodził się w większe oczekiwania grupy. Bo w końcu zadebiutują jako
zespół, nie jako solowi artyści.
Pewnego
razu na trening chłopców wszedł Jung Yunho, lider, który doświadczył więcej,
niż ktokolwiek inny w wytwórni, mężczyzna o niesamowitym doświadczeniu zarówno
życiowym jak i zawodowym. Ktoś, kogo nie wstyd jest uważać za swój wzór do
naśladowania.
Miał
coś do przekazania swoim podopiecznym, kilka rad, aby nie popełniali błędów,
których mogą żałować później do końca życia.
-
Ok, słyszałem o waszych nieporozumieniach i spięciach podczas zajęć. A teraz
mnie posłuchajcie. Tak jak w czasie trainee każdy martwił się głównie o siebie
i o to, by zostać wybranym, by najlepiej wypaść, tak tutaj nie ma miejsca na
egoizm. Jeśli zamierzacie być egoistami, zapraszam – wskazał na drewniane
polerowane drzwi – możecie udać się tam. Wiem, że nikt z was tego nie zrobi,
mam rację? W zespole nie ma miejsca na egoizm. Musicie dbać o to, byście
wszyscy byli na jednym poziomie, wspólnie się udoskonalali i byli dumni, mogąc
pokazywać jak najlepsze widowisko. Musicie osiągnąć maksymalny poziom
synchronizacji, musicie słyszeć muzykę w ten sam sposób i tak samo ją odczuwać.
Jesteście jednością - do tego macie dążyć.
Zapadła
głucha cisza. W końcu odezwał się Junmyeon.
-
Dziękujemy. Damy z siebie wszystko.
Yunho
uśmiechnął się pogodnie i skinął do niego głową, po czym rozpoczęli trening.
Nazwano
ich M1 i M2. W pierwszej grupie było 7 członków, w drugiej 6. Wszyscy uczyli
się chińskiego. Znacznie łatwiej mieli ci, którzy wychowali się w Chinach oraz
ci, którzy uczyli się chińskiego już kilka lat. Takimi osobami byli Jongin i
Junmyeon.
Co
chwila powtarzano im, jak świat oczekuje ich debiutu, co wywoływało ogromną
presję, ale też i motywację. Aby lepiej współdziałać zaczęto wspólnie wychodzić
i poznawać się wzajemnie. Cieszyły nawet najmniejsze pochwały, najmniejsze
osiągnięcia otwierały nowe możliwości, a oni sami mieli jeden określony cel.
Cel, który był ich wspólnym.
Organizowano
często ogniska i różnego rodzaju wyjazdy, w których zazwyczaj uczestniczyła
cała trzynastka. Chłopcy bardzo się ze sobą zżyli.
Pewnego
wieczoru, po ciężkim dniu treningów wybrali się na ognisko, na którym Kyungsoo
po raz pierwszy wypił więcej, niż zwykle. Padały różne, mniej lub bardziej
prywatne pytania, aż w końcu padło to, którego Kyungsoo się spodziewał od
dawna.
-
Kochałeś Kyuwona? – spytał prosto z mostu Jongdae, a wszyscy skupili wzrok na
niezupełnie już trzeźwym Kyungsoo.
-
Nie – odparł od razu, kręcąc przy tym głową i głupio się uśmiechając. – Ja nigdy
nie przestałem.
Zapadła
cisza i jedynie siedzący obok Chanyeol, otulił przyjaciela ramieniem,
przytulając go do siebie.
-
To mój starszy brat, bratnia dusza. Jak mógłbym przestać go kochać.
-
Więc tak to wygląda… - westchnął Tao.
-
Są różne rodzaje miłości.
Kiedy
skończył mówić, spuścił głowę i kątem oka skierował wzrok na Jongina siedzącego
parę osób dalej. W tym samym momencie zdał sobie sprawę, że chłopak obserwował
go przez cały czas, skupionym wzrokiem. Kyungsoo podniósł głowę nieco pewniej,
nie odrywając wzroku od pięknych ciemnych oczu.
-
A byłeś kiedyś zakochany? – drążył temat Jongdae.
Kyungsoo
uniósł wysoko brwi, rozglądając się po twarzach chłopców. Wszyscy byli już trochę
wstawieni. Przemyślał swoją odpowiedź, uśmiechnął się i pewnym tonem odparł:
-
Nie. Nikogo takiego jeszcze nie spotkałem.
Nie
wiedząc czemu, Chanyeol rzucił spojrzenie Jonginowi, który nie patrzył już na
przyjaciela, a gdzieś w dal. Jeden kącik jego ust lekko się uniósł, a dopiero
później spojrzał na Kyungsoo i zaczekał, aż ich spojrzenia się spotkają. Kiedy
to się stało, Kyungsoo miał poważną minę i patrzył uważnie na Jongina,
błyszczącymi oczami.
-
Ściema! – zawołał Baekhyun, upijając kolejny łyk soju.
Wszyscy
skierowali wzrok w jego stronę.
-
Mamy tyle ślicznych trainee… A ty nigdy nic? – jęknął w stronę przyjaciela.
-
A może jest gejem? Albo bi? Co was to obchodzi – oburzył się Sehun.
-
Macie coś do gejów? – Baekhyun zmarszczył brwi. – Gdyby był gejem albo
biseksualny to już byście się od niego odsunęli?
-
Jasne, że nie… - mruknął Junmyeon. – Tolerancja musi być wśród nas zachowana.
Nie oceniamy tutaj nikogo na podstawie jego poglądów religijnych czy orientacji
seksualnej…
-
Ale ja nie jestem gejem! – wykrzyknął Kyungsoo, śmiejąc się tak jakby był to
najzabawniejszy żart na świecie.
-
Hej! A tak zupełnie hipotetycznie… - zaczął Minseok, uciszając wszystkich. –
Jeśli bylibyście gejami… ALBO BI – zwrócił się do Kyungsoo i Baekhyuna. – Kto z
nas podobałby się wam najbardziej? Chodzi mi o naszą grupę.
Jego
pytanie wywołało ciche śmiechy i westchnienia chłopaków.
Kyungsoo
i Baekhyun spojrzeli na siebie.
-
Cóż… Czysto hipotetycznie wybrałbym Kyungsoo – Baekhyun uśmiechnął się do niego
zalotnie, na co przyjaciel zareagował głośnym „yah!” i odepchnął go od siebie.
-
A ty Kyungsoo? – dopytywał się Lu Han.
-
Ja wybieram… - zbudował chwilę oczekiwania, która dłużyła się w nieskończoność –
Chanyeola. Za osobowość.
Wszyscy
zrobili głośne „uuuuuuuuuu”, a Chanyeol oblał się rumieńcem.
-
Lubisz pogodnych ludzi – stwierdził Lu Han, uśmiechając się do niego
serdecznie.
-
Mhm – przytaknął Kyungsoo.
-
Ej, to nie pasujemy do siebie? – Baekhyun udał, że płacze i zrobił smutną
minkę.
-
Przestań, bo naprawdę uwierzę, że jesteś gejem – Kyungsoo odepchnął go po raz
kolejny.
-
Jak to… Jestem zagorzałym SONE, nie mógłbym być gejem!
-
Dokąd idziesz? – nagle usłyszeli głos Chanyeola. Obejrzeli się we wskazanym
kierunku. Okazało się, że Jongin zamierzał się ulotnić.
-
Do namiotu – odparł, uśmiechając się słabo i pocierając oczy. – Jestem senny i
boli mnie głowa.
-
Ah… W porządku!
Kyungsoo
dyskretnie odprowadził Jongina wzrokiem, po czym powiedział reszcie, że za
chwilę wróci, odszedł i skierował się w stronę namiotów. Prawdopodobnie, gdyby
nie był pijany, nigdy by tego nie zrobił. Wszedł do namiotu Jongina, Sehuna i
Yixinga, w którym przyjaciel siedział w ciemnościach i zapalił lampkę.
-
Chcesz jakiś lek? – spytał, kładąc dłoń na jego czole, mierząc gorączkę. – Coś
jeszcze ci jest?
-
Nie, po prostu jestem senny.
-
A może przynieść ci coś do picia albo…
-
Zamknij się i wracaj do chłopaków.
Kyungsoo
zamilkł, zacisnął zęby i postanowił wygramolić się z namiotu, kiedy w ostatniej
chwili Jongin odwrócił się w jego stronę, złapał go za ramiona i wciągnął na
siebie. Tak, że obaj wylądowali na śpiworze, Kyungsoo leżąc na Jonginie i
przylegając do niego całym ciałem.
Ich
twarze niemalże się stykały, Jongin podniósł głowę, by być jeszcze bliżej
Kyungsoo. Patrzył mu w oczy i sprawił, że ich nosy spotkały się.
-
Co ty wyprawiasz?! – zawołał cicho Kyungsoo, próbując się wyrwać spod mocnego
uścisku. Ten jednak nie dawał za wygraną. Młodszy chłopak obserwował każdy
szczegół na twarzy Kyungsoo, widział malutkie kropelki potu, które pojawiły się
na jego czole, jego mleczna cera mieniła się w świetle lampy, a wielkie ciemne
oczy nie chciały napotkać już spojrzenia jego własnych.
-
Sprawdzam, na ile słowa, które dziś powiedziałeś są prawdą.
Jongin
odnalazł gdzieś dłoń Kyungsoo i położył ją na swojej klatce piersiowej, a drugą
rękę, która wcześniej spoczywała pewnie na biodrze starszego chłopaka, położył
na jego udzie i podciągnął je do siebie. W ten sposób, że Kyungsoo leżał w
pozycji, która wyglądała jednoznacznie. Chłopak mocno ścisnął udo Kyungsoo, po
czym wędrował dłonią przez pośladek, aż do pasa, a ich biodra przylegały do
siebie. Ich krocza także się stykały.
Jongin
widział, jak na twarzy przyjaciela pojawia się grymas zadowolenia, wolną dłonią
odgarnął grzywkę z jego czoła i przycisnął jego twarz do swojej, przygryzając
własną wargę. Sam odczuwał ogromną radość z tego, jak ich ciała współgrały.
Kyungsoo
w tym momencie zacisnął oczy i odsunął swoją twarz na delikatnie
bezpieczniejszą odległość.
-
Widzisz… - mruknął Jongin – Przestałeś się wyrywać.
-
Puść mnie – zażądał Kyungsoo łamiącym się głosem.
-
Kłamca – wyrecytował wolno na ucho młodszy chłopak, mimowolnie poluźniając
uścisk.
Kyungsoo
przywrócił się do ładu i szybko wyszedł z namiotu.
Alkohol
wbrew pozorom wcale nie odgrywał tej nocy głównej roli.
Marząc
jednym marzeniem, dążąc do idealnej harmonii i zgrania w wokal i tańcu, cała
grupa chłopców stała się dla siebie wyjątkowymi osobami.
Nie
wszyscy byli ze sobą od zawsze, jak Jongin i Junmyeon. Nie wszyscy dobrze się
znali.
Jednak
te, czasem, zupełnie obce dla siebie osoby uformowały się rodzinę. Rodzinę, w
której każdy był ważny. Każdy miał znaczenie, nikt nie grał mniejszej czy
większej roli. Przyszłość była zbyt cenna, by utracić ją przez poszukiwanie
drogi do wykreowania swojej wysuniętej pozycji w grupie. Nie szukali lidera.
Wiedzieli już, kto nim zostanie.
Ten,
który wytrwał najdłużej i ten, którego długoletnie marzenie właśnie miało się
spełnić. Chcieli mi pomóc, by towarzyszyły temu jeszcze bardziej niesamowite
wrażenia. Nie wiedzieli jeszcze, że potrzebmy będzie ten drugi. Ten drugi,
który także będzie panował nad kontrolą zespołu.
Była dość
chłodna letnia noc. Od śmierci Kyuwona minęły dwa miesiące.
Kyungsoo
spał niespokojnie. W snach znalazł się wśród mgły, na środku ponurych,
zarośniętych stawów. Na trawie błyszczała rosa. Lecz nie była ona żadnym atutem
tego obrazu. Wręcz przeciwnie, nadawała mu realności, Kyungsoo czuł jej wilgoć,
przechodząc samemu między zaroślami, szukając wyjścia. Był niespokojny,
wiedział, że zaraz spotka się z umarłym, czuł ten zapach zgnilizny, czuł to
przerażenie, dławiące mu gardło, czuł dreszcze spowodowane zimnem i paraliż.
Tak bardzo nie chciał, tak bardzo się bał zmarłego, nie chciał iść za nim, by
ten go prowadził, musi jeszcze tyle zrobić w swoim życiu, nie jest na to gotów…
Mimo swej miłości do Kyuwona, nie chciał, nie potrafił odejść razem z nim.
Jongin leżał
na boku, obserwując Kyungsoo. Nic nie mówił. Wiedział natomiast, że jego
współlokatora dręczy koszmar. Lecz nie budził go.
Kyungsoo
nadal czuł to przerażające zimno wokół kostek, błądząc wśród traw, szukając
wyjścia z tej tragicznej sytuacji.
Nagle coś
ciepłego dotknęło jego pleców.
Otworzył
oczy i znieruchomiał, co normalnie byłoby dla niego trudne do wykonania po tak
złym śnie.
Ciepło
przewodziło jego całe ciało. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć, kto położył
się za nim. Spojrzał jednak kątem oka, by upewnić się, że to nie jest tylko
kolejny sen.
Jongin
ułożył się za nim, oplótł jego ciało i szybko odnalazł drobne dłonie Kyungsoo i
ukrył je w swoich własnych, jakby chciał dać znać, że jest już bezpieczny,
blisko niego.
Przylegał do
niego delikatnie, obserwując, czy z nim wszystko w porządku. Nie chciał go
przestraszyć, traktował go jak porcelanową lalkę, która mogłaby się rozpaść.
Kyungsoo
poczuł łzy napływające do oczu. A może ciągle tam były, podczas koszmaru…? Nie odezwał się ani słowem, ścisnął natomiast
dłonie Jongina, by dać mu odpowiedź, że wszystko jest w porządku. Ten poczuł
się już nieco pewniej i przylgnął do jego pleców tak, że między ich ciałami nie
było żadnej wolnej przestrzeni. Wtulił się w jego włosy, wcześniej przez kilka
sekund wodząc nosem i ustami po jego szyi. Palce ich dłoni leżących na łóżku
przed Kyungsoo splotły się i żaden z nich nie zamierzał ich puścić.
Jongin nie spał,
czekał, aż Kyungsoo spokojnie zaśnie w jego ramionach. Chciał odstraszyć złe
sny, niczym maskotka, z którą zasypiają małe dzieci.
Tamtej nocy
kołysanką dla Kyungsoo było bicie serca Jongina, które wypełniało głuchą ciszę
w pomieszczeniu. Nie było szans na koszmary. Choć żadne słowa nie zostały
wypowiedziane, każdy z nich wiedział, co myśli i czuje ten drugi.
LAST PART PLS
OdpowiedzUsuńJa nawet nie mam siły na konstruktywny komentarz. Ja płaczę, rozumiesz, płaczę...
OdpowiedzUsuńTo tak delikatne. Sposób, w jaki przedstawiasz to uczucie, jest tak bardzo odpowiedni... tak pasujący. Ich charaktery i relacje są doskonale ujęte. Nie tylko Kyungsoo i Jongina, ale ich wszystkich. Całość czyta się lepiej z każdym kolejnym rozdziałem. Dużo emocji i forma sprawia, że nie można czytać, bez odczuwania wszystkiego samemu. Czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuńmoże to tak zwyczajnie zabrzmi, ale wzruszyłam się czytając koniec, tak głęboko. coś mi się tam nie zgadzało z jino ale wtf, to jest tak genialne, że nieważne już co *.*
OdpowiedzUsuń........... ja muszę więcej. T______T Ja płaczę nad tym opowiadaniem. Jeden z najlepszych KaiSoo jakie czytałam. Tak wszystko pieknie odpisane. Ryczę. ;A;
OdpowiedzUsuńTo cudowne jak piszesz.. Dlaczego taki niesamowity autor, z takim darem ma tak mało czasu. Wystarczy nam czekać aż kiedyś skończysz to opowiadanie i może akurat zaczniesz pisać nowe, równie piękne i wzruszające.
OdpowiedzUsuńNO PRZECZYTAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!! Wiem, że jestem lame, bo późno, kms.
OdpowiedzUsuńAnyway, mówiłam już jak lubię to, że piszesz o czasach trainee i w ogóle starasz się oddać to jak "mogło być" (KTO MÓWI, ŻE NIE BYŁO UJSDFKD). Historia, którą tworzysz jest naprawdę przyjemna i pojawienie się reszty EXO mnie uszczęśliwiło <3 O Kyuwonie wiedziałam , hehe mądra ja, już wcześniej, ale szkoda, że to wszystko się tak potoczyło. I ostatni part = love! <3
Niebywałe. Mnie się bardzo podobały wszystkie części. Czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Masz wspaniałe pomysły i świetny warsztat literacki! Zakochałam się w tym opowiadaniu! Jeśli miałabyś chęć to zapraszam do mnie : kotori-katsu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńach jakież to przyjemne, że obchodził się z Nim tak delikatnie ;D
OdpowiedzUsuńNie wiem nawet co sensownego mogłabym powiedzieć.... Nie mogę się w ogóle otrząsnąć po tej śmierci Kyuwona... Ten fik jest taki smutny, nawet kiedy są jakieś śmieszne momenty to i tak otacza go taka smutna aura. Ale to mi pasuje. Ta historia jest naprawdę piękna. Czekam z niecierpliwością na kolejną część (P.S. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIESZ NAM KAZAŁA DŁUGO CZEKAĆ...)
OdpowiedzUsuńboże pisz to proszeeeee ;A; dawno nie czytałam tak dobrego ff, piszesz znakomiecie ! chcę już ten ostatni rozdział, chce wiedziec jak to sie skończy, proszę wstaw go D: noranie płaczę jak to czytam, to jest po prostu super!
OdpowiedzUsuńWitam ^^
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana:
Więcej informacji na: http://shineeyaoionewjonghyunkeyminhotaemin.blogspot.com/
Boże właśnie się zakochałam w tym opo ;-;
OdpowiedzUsuńGdzie kolejny rozdział?! >.<
rzucam w ciebie gałęziami
OdpowiedzUsuń